OPIS
ZALETY TOWARZYSKOŚCI
Gombrowicz fantastyki nie pisał. Dziwactwa rozmaite – jak najbardziej, zdarzało się. Ale nigdy SF czy fantasy. Autor ten miewał jednak genialną intuicję i zdarzało się, że na luzie, ukradkiem rzucał uwagę celną, wartą zastanowienia. I tak było na przykład, kiedy szydził z pisarzy mu współczesnych, nowoczesnych i awangardowych. Tych, co to w męce i szale komplikują i wydziwiają w tekstach, byle tylko wyszło „oryginalnie”. Byle tylko nikt ich „popularnymi” nie nazwał. Gombrowicz – zbliżam się do sedna – twierdził, że przyczynę tej przypadłości widzi. Powód, dla którego myślący o sobie górnie i chmurnie autorzy z całego świata tak mędzą, ględzą, marudzą i przynudzają, jest prosty. To z niechęci do towarzyskości – taką geniusz postawił diagnozę. To dlatego, dodał jeszcze, że zamiast wyjść z zadymionego pokoju, ochłonąć od dzikich, „awangardowych” myśli, spotkać się z przyjaciółmi i spróbować ich właśnie, żywych, istniejących ludzi olśnić opowieścią, która do nich trafi – siedzą sami, niby Robinson na wyspie, układając tekstowe zagadki i łamigłówki dla nie wiadomo kogo. Pisząc dla duchów z przeszłości albo dla przyszłych pokoleń. A te, jak mawiał inny autor, są przecież jedynie robactwem lęgnącym się w brzuchu trupa. Koło zamyka się. Nietowarzyskość się mści.
Wspominam o tym, bo i tu dostrzegam wielkie przewagi autorów i miłośników fantastyki nad autorami i miłośnikami innych, mniej towarzyskich gatunków. W zasadzie wszystkich (wyjątki są, lecz nieliczne i nie tak dobrze zorganizowane). To wspaniałe: widzieć czytelników i fanów organizujących konwenty i domagających się w ten sposób, by autorzy zanadto się od nich nie oddalili. A i autorzy nasi też dzielnie, z uśmiechem na ustach, serdeczni, uczestniczą w tym wszystkim. Być może stąd fantastyka wciąż pozostaje literaturą do czytania. Inteligentną, nierzadko wysmakowaną i artystycznie świetną, ale nadal – dla ludzi, w ludzkim kręgu poczętą i skierowaną do żywych. Na progu konwentowego sezonu naszła mnie taka refleksja.
Jakub Winiarski