Faktycznie, 1 tom JL z serii Odrodzenie nie ma rozmachu tego z Nowego DC; głownie dialogi i fabuła, pomysł, że "śpiew" mógł być jedną form powstrzymania apokalipsy, wydawał się aż a bardzo absurdalny. Ale z ciekawości i tak sięgnę po 2 tom. Oby nie był gorsz od 1. Zaś Gildia nadal niezawodna.

Fabuła tego komiksu przypominała mi grę komputerową. Jest kilku bohaterów, każdy ma do wykonania jakiś quest, no i jazda. Dużo akcji, obcy i jakieś kryształy do porozstawiania w kilku lokacjach. Ogólnie fajna rozrywka, ale właściwie nic poza tym. Na razie podoba mi się mniej niż Liga z New 52.

Niestety kupilem ten komiks i nie specjalnie rozumiem o czym byl. Fabuly raczej brak, cos sie dzieje - kazdy z czyms walczy - troche jak Avengers

„Maszyny zagłady” to jedno z tych dzieł, od których radziłbym trzymać się z daleka. Fabuła tego komiksu to przeokrutny bełkot. Odpowiedzialny za jej treść Bryan Hitch powinien skupić się wyłącznie na warstwie graficznej, ponieważ pisanie scenariuszy ewidentnie nie jest jego mocną stroną. Stworzył nudną i mocno przekombinowaną historię, w której Liga Sprawiedliwości stawia czoła bezosobowemu i totalnie niezrozumiałemu zagrożeniu. Intryga wcale nie jest ciekawa, a wręcz drażni swoją głupotą. Większość pomysłów fabularnych jest zwyczajnie do bani, a obraz nędzy i rozpaczy dopełniają banalne dialogi. Tych bzdur nie da się w ogóle czytać! Można za to pooglądać obrazki, bo akurat te wyglądają bardzo porządnie.

Eeee to było strasznie słabe, najgorsza pozycja z Odrodzenia na polskim rynku ...Poza dobrymi rysunkami Daniela to reszta leży...Ten komiks stoi rysunkami, bo scenariusz to ech...lepiej nie pisać.

Zapoznałem się z masą niepochlebnych opinii o tym komiksie i po przeczytaniu jego samego, muszę przyznać, że raczej zasłużonych. Nie jest aż tak źle, żeby nie dało się czytać, ale poza tym i całkiem ładnymi rysunkami w większości tomu, nie ma tu praktycznie wiele dobrego. Od samego początku, świat stoi u progu zagłady, a Liga musi zmierzyć się z ogromnym zagrożeniem. Brak tu dobrego wprowadzenia. Czytelnik praktycznie od razu zostaje wplątany w wir akcji. I co by nie mówić, dobrze czasem zobaczyć bohaterów, którzy zamiast nawalać się z łotrami, ratują komuś życie w trakcie klęsk żywiołowych. Ciekawa jest również perspektywa braku Supermana w zespole. Do czasu, bo niebawem wszystko wraca na miejsce i jakiekolwiek złudzenia przemijają, gdy pojawiają się dziwne istoty, stworzone z ciał ludzi, zbierające się w jednym miejscu, ogniste kule w jądrze ziemi, magiczne diamentowe wisiorki, latające coś i armia sobowtórów Cyborga. Gdy zagrożeń robi się coraz więcej, a bohaterowie robią w kółko to samo, przestaje to już zbytnio interesować. Postacie są pozbawione człowieczeństwa i interakcji, nie związanych z robotą do wykonania. Wypowiedzi są dość sztuczne, a samo zakończenie wydaje się bardzo pospieszne i bezemocjonalne. Rozrywka niskiej klasy i bardzo słaby początek serii o najważniejszej drużynie DC.

Fabuła została napisana na kolanie. Jedyne co ratuje ten komiks to ry- sunki Tony-ego S. Daniela