Gildia od lat już trzyma poziom. Świetna obsługa klienta. Paczkę dostałem kilka dni przed planowanym terminem. A sam komiks? Uwaga, spoiler! A więc pierwsza historia. Punisher, prowadzący od lat regularną rzeź wśród najgorszych zwyrodnialców, którzy nieraz go usilnie szukali, płacili grubą kasę za jego głowę, zostaje namierzony ot tak sobie przez wieśniaka z Meksyku, który chce mu zapłacić za pozbycie się problemu znikających kobiet. Frank trochę warczy, trochę się obraża, ale pewnie stary, wzruszyła mnie twoja historia. A ch*j, jadę, to na pewno nie jest żadna pułapka. No i jedzie, ale tak na białym koniu i w środku dnia, bo czemu nie, w końcu kto mógłby donieść tym mordercom kobiet i handlarzom narkotyków, że przyjechał ich załatwić Punisher? Który dodatkowo
ciąga za sobą podczas działań operacyjnych pół miasta. Kto chce popatrzeć jak patroszę zwłoki w kostnicy? Zapraszam, wstęp wolny. Potem się okazuje, że niby nikt nie wiedział, o co chodzi z tymi morderstwami, ale jakby co, to miejscowy ćpun zna wszystkie nazwiska i wystarczy wyłapać tych złych ludzi, popytać, postraszyć i już wiadomo, co tu się odjaniepawla. Następnie mamy nieudaną akcję, martwą dziewczynkę, którą ciołek Frank melodramatycznie niesie na rękach na cmentarz. Po co? Zakopać ją tam chciał? I patrzą na to znowu ludzie z całego miasta, oskarżając go o śmierć dziewczynki. On chyba lubi, gdy patrzą, zwyrol jeden. I Frank jest smutny, bo też myślał, że to on ją zabił. I wraca do hotelu, i chce się zabić, ale na szczęście sobie przypomina, że nie sprawdził kalibru pocisków w ciele swojej rzekomej ofiary. I znowu melodramat, bo Frank po raz kolejny rusza na cmentarz (padał wtedy deszcz, bo nie pamiętam?), wyciąga zwłoki bombelka z grobu (czyli ją jednak wtedy zakopał?), bezcześci zwłoki, dłubiąc w nich nożem i uff, to nie on, kaliber się nie zgadza. Potem jest rozpierducha z bandytami, silne kobiety wymierzają sprawiedliwość, a na koniec mamy głęboko humanistyczne przesłanie, że "nigdy więcej". No wstrząsająca historia, która zmieniła moje życie. A raczej dwie godziny mojego życia - w kompletną stratę czasu. Takiej durnoty pozbawionej elementarnej logiki i skleconej jak tani film akcji klasy co najmniej D to już dawno nie czytałem. Pozostałe historie to równie żałosne bzdury. Chcecie prawdziwej rozrywki dla mężczyzn, to lepiej sięgnijcie po Enisa. Tam było naprawdę ostro, brutalnie i wciągająco. Zimny, wyrachowany psychopata, skupiony na wojnie, zabijający bez zmrużenia oka, planujący każdą akcję, niepoddający się emocjom. Skuteczny i przerażająco logiczny. Owszem, u Enisa znajdziemy mnóstwo uproszczeń i naciąganych sytuacji. Ale płynność tych historii, ich bezkompromisowość sprawiały, że nawet płycizny scenariuszowe wyglądały na coś zupełnie na miejscu. Nawet najsłabsze historie Enisa wypadają dzięki temu o trzy poziomy lepiej niż te marne melodramaciki z tomu 6. Klasa, nie dla miękkich zawodników. I tu nie chodzi wcale o odmienne wersje Punishera i o to, że jednemu pasuje Frank-psychopata, a innemu Frank-człowiek z rozterkami. Po prostu wystarczy sobie odpowiedzieć na pytanie, co jest bardziej prawdopodobne. Czy to, że po trzydziestu latach mordowania ludzi i obcowania z przejawami najgorszego zwyrodnialstwa człowiek jest jak Punisher Enisa? Czy może raczej jak ten kołek w 6 tomie, który wystawia się byle cywilowi, popełnia elementarne błędy i pakuje sobie lufę do ust, bo coś mu nie poszło? Przecież gdyby sobie nie przypomniał, że nie zrobił sekcji, to by się biedak zastrzelił. I jeszcze by go musieli wskrzeszać jakaś rękawicą z kosmosu albo kolizją światów. A takiej perełki komiksowego kunsztu scenopisarskiego sam mógłbym nie przeżyć. Pod tym względem Frank z tego tomu to niebezpieczny człowiek. A pod każdym innym durny ciołek. Naprawdę żenujący komiks.
Autor: PornoRambo Data: 10.07.2021