Kolejna odsłona Detective, która z tematami detektywistycznymi nie ma nic wspólnego. Poprawnie narysowana(ma kilka dobrych ujęć), historia po przeczytaniu której nie zostaje absolutnie nic w pamięci. Najfajniejsze momenty : wspólne wyjście na mecz koszykówki bez przebrania, Bruce który wybiera się do kasyna i Clayface( jak w każdym dotychczasowym zeszycie). Z głównego wątku nie zostaje nic. Wielka szkoda bo zakon Dumasa i Azrael to jedna z moich ulubionych postaci. Na plus granie na sentymentach -> powrót Rookie'go, zbroja Bat-Jean Paula, klasyczny strój Azraela. Całość zamyka cliffhanger który aż boję się czytać...w następnym tomie pojawi się kolejna z moich ulubionych postaci, żeby nie skończyło się jak z Azrealem.

Dosc ciekawy tom. Sam Batman jest tu tlem, ale istota jego postaci i to co soba reprezentuje pozwolilo na skupienie sie na tym co moglo znow napedzac Azraela idacego, ponownie w stroju Nietoperza, wedle idei dla ktorej Batman istnieje. Mam sentyment do serii TM-Semic, gdzie Jean zastepowal Bruce'a. Milo bylo znow popatrzec na jego bylego nastepce w cybenetycznej zbroi Mrocznego Rycerza. I choc sam zakon Dumasa, i jego tajemnica, byla tu wcisnieta na sile, nie przeszkodzilo to w, czerpaniu z czytania tego tomu, przyjemnosci. Plus dlugonoga Zatanna ;) Sklep Gildia- ty juz chyba wieczny sentyment :)