Dolepienie czterech opowiadań składających się na ten tom jako domknięcie runu (swoją drogą rewelacyjnego) uważam za pomyłkę. Nie wnoszą praktycznie nic nowego i są mało wciągające. Cienki ten tom. Zresztą dosłownie także - komiks ma trochę ponad połowę objętości dotychczasowych...

Nie chcę pisać tego samego, co osoba powyżej, a właśnie taki miałem zamiar. Pomińmy to i przejdźmy do (skromnej) zawartości komiksu. Pierwsza historia to kolejny skrawek ,,Futere's End" (inny został zamieszczony w 2 komiksach), który jest wariacko narysowany i w porządku napisany. Druga jest przydługa i przybliża losy Bruce'a, zanim odzyskał pamięć. Trzecia to wreszcie coś od duetu Snydera i Capullo, ale nie ma tego dużo. (1 zeszyt). Ostatnia historyjka albumu to krótkie retrospekcje i pościg za złodziejem. I tak, nic więcej nie ma... Teraz, zastanawiam się, czy naprawdę nie można było wywalić zbędnych dodatków z poprzedniego albumu i dorzucić chociaż 2 ostatnie historię z tego? Pasowałyby idealnie, a cena raczej by nie skoczyła. A tak, dostajemy praktycznie zamknięty tom 9. i zlepek tego, co się nie zmieściło w postaci kolejnego. Jedyny plus tej decyzji to chyba niższa cena, ale za tyle, lepiej kupić ,,Gotham Central''; czy ,,Superman: Lois I Clark''; które są 3 razy grubsze i zawierają spójne historie.

Miał być epilog, mroczna okładka zwiastowała godne zwieńczenie serii, tymczasem dostaliśmy cieniutki (literalnie) zbiorek czterech dość niedorzecznych historii, układających się w rzekomy epilog. "Dom Szaleńców" ma jeszcze stosunkowo interesujacą historyjkę, ale za to rysunki Roge Antonio to niedopracowane, na prędce nabazgrane w komputerze badziewie. Podobnie w ostatniej historii - rysowanej przez Rileya Rossmo można nawet dopatrzyć się błędów anatomicznych w rysunkach Batmana. Najgorsze jednak jest zamknięcie serii. Myśl, z którą zostawia nas Batman jest tak bardzo infantylna, że nie chce się wierzyć, że ktokolwiek zgodził się, żeby takie coś figurowało jako "epilog". Całość wygląda jak zbiór śmieci, które ktoś postanowił upchnąć w celach zarobkowych. Gildia jak zwykle bez zarzutu.

Czytając komentaarze pod t.10 ostatniego Batmana z tej serii, byłem jeszcze przed wysyłka nastawiony negatywnie do jego treści. Jednak kiedy zacząłem go czytać, nie był typową zapchajdziurą za jaką można go określić. Owszem, same historie ani niczego nie wniosły, i smiało można było je dodać mimo wszystko do porzednich wydań, ale mimo to, 2 i 3 historia były dla mnie naprawdę świetne. Jest lekki zawód, ale dużego rozczarowania wcale nie odczuwam, i nie żałuje kupna, tym bardziej, że nie kosztował sporo. Sklep Gildia na medal.

Zaskoczyła mnie w tym zestawie obecność Futures End ale dobrze się ją czytało. Spokojny albumik bez fajerwerków. Najlepszy rozdział to oczywiście Batman nr 51, moim zdaniem ten zeszyt powinien zakończyć run Snaydera. Solidne ale bez szału zwieńczenie.