Jakoś nie da się obronić tej fabułki, jest tak pretensjonalna, tak przygłupawa, tak wtórna, że balansuje na granicy odłożenia komiksu, by zająć się czymś bardziej kreatywnym, choćby miało to być podlewanie petunii, begonii, czy nawet samego kamienia. Narysowany całkiem nieźle, ale Aaron miał zdaje się jakieś twórcze zatwardzenie, bo scenariuszowo wyszło badziewie. Zapaść w serii, która do tej pory była mocnym średniakiem. A tu wtopa, aż przykro. Nie podeszło mi wyjątkowo. Takie jest niestety moje SUBIEKTYWNE wrażenie. Nie przeszkadzają mi feministyczne wtręty, boli mnie wyłącznie wtórność i totalny brak pomysłu, bzdury w stylu złoty samolot, złote kule, porno bohaterka, niekonsekwencje fabularne, o matko przenajświętsza... W nosie mam religię, ale chyba zacznę się modlić za Potężną Thor, bo jak tak dalej będzie, wywalą biedadczkę z Asgardu i zabiorą młotek.

Najlepsza seria MARVEL NOW 2.0 pod względem rysunku. Scenariusz też na wysokim poziomie. Kompletnie nie rozumiem tych niskich ocen.

Władcy Midgardu to udany album i dużo ciekawszy od pierwszego - Potężna Thor rozwija tu skrzydła. Pewnie, można wytykać różne głupotki, latające samochody, złote kule, "porno bohaterki", ale tak może pisać chyba tylko ktoś kto do tej pory nie miał styczności z seriami Marvela? Bo na tle innych serii, akurat ta scenariuszowo nie przyprawia o zgrzytanie zębów, a elementy wymienione powyżej pojawiały się już w innych seriach. Jeśli można przymknąć oko na faceta zmieniającego się w Minotaura, to reszta nie powinna już tak dziwić? A wracając do albumu, jest spoko. Fajnie się czyta i ogląda. Moja ulubiona seria linii Marvel 2.0