„Matki, żony, czarownice” to książka, która mnie zachwyciła. Powiedzieć, że jest ona dobra to za mało. Jest genialna. Pani Joanna Miszczuk wprowadziła mnie do wielopokoleniowej rodziny, w której córki, matki i babcie były silnymi kobietami. Poznajemy Asię, jej mamę Krystynę, babcie Marię, a nawet jej prababcię. Oprócz więzów krwi łączy je również dar dziedziczony z pokolenia na pokolenie. Jaki? „Matki, żony, czarownice” to pierwszy tom sagi rodzinnej „Sekret dziedzictwa”. W książce opisany jest los kobiet pochodzących z różnych pokoleń. Kobiet, które szukają szczęścia wbrew przeciwieństwom losu. Każda z nich była zaradna i mogłaby odnieść sukces, gdyby nie miłość. Główną bohaterką jest Asia, której poukładane życie zmienia się z dnia na dzień. Pomimo wszystko, stara się poskładać je na nowo. I tak się szczęśliwie złożyło, że dzięki odnalezionemu po latach jej prababki testamentowi, jej zwyczajna życie zmienia się. Co zapisała w spadku krewna Asi? Jakie tajemnice rodzinne ujrzały światło dzienne? Przekonacie się sami. Tak jak pisałam ta książka jest genialna. Autorka bardzo sprawnie zabiera czytelnika w różne okresy. Raz znajdujemy się w latach 70 ubiegłego wieku, innym razem jesteśmy w samym środku II Wojny Światowej. Następnie przenosimy się do roku 2007, który przeplatany jest z wydarzeniami z życia Asi z lat 80 ubiegłego wieku. A na końcu znajdujemy się w XIX wieku. W każdym tym okresie żyła inna postać i chociaż można by dostać bólu głowy od tych podroży w czasie, to tak nie jest. Pani Joannie Miszczuk udało się doskonale przeplatać teraźniejszość z przeszłością nie czyniąc przy tym „bałaganu” i zmęczenia u czytelnika. Nie każdemu taki zabieg udaje się. A do tego lekkie pióro autorki, ciekawe postacie i tajemnice rodzinne, sprawiają że przez książkę wręcz płynie się. I chociaż ma ona prawie 500 stron i niektórzy mogą powiedzieć, że to grubaska, to naprawdę książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Ja już nie mogę doczekać się kolejnego tomu.