Czasami mamy ochotę uciec na koniec świata, a czasami ten koniec jest naszym początkiem. Ale czy czasami opłaca nam się ryzykować tak wiele ?
„Konstandin. Grzechy mafii” jest kolejną propozycją, która ma w sobie wątek mafijny. Już zaawansowanych czytelników nie jest w stanie wiele zaskoczyć, ale jednak chyba jak większość, szukamy jakiegoś przyjemnego tytułu, przy którym będziemy mogli odetchnąć i wkręcić w akcję oraz aby namiętność aż rozgrzewała nas do czerwoności.
Tutaj mamy historię Polki i Albańczyka, czyli coś, co już na wstępie jest jakąś odmianą. Ona jedzie do przyjaciółki, która mieszka w Anglii, aby odetchnąć od codzienności, która już ją powoli przerasta. Rozstanie z chłopakiem dało jej w kość, chce teraz trochę odreagować i spędzić czas z przyjaciółką. Ale jak tylko wychodzi na płytę lotniska spotka mężczyznę, który jak się okazuje, jest kuzynem chłopaka jej przyjaciółki. Ich losy się ze sobą splatają, ale jak to wypadnie w rzeczywistości ? Czy dziewczyna, która wydaje się skryta, płochliwa i nieśmiała poradzi sobie z albańskim maczo ?
„Zamącił mi w głowie i w sercu tak, że przez chwilę naprawdę chciałam spróbować znów kogoś pokochać.”
Akcja zaczyna się dosyć ambitnie – jest podzielona na 2 części. Pierwsza część jakoś przypadła mi do gustu, miała to coś, była tajemnicza, byłam ciekawa relacji, jakie zawiążą się między naszymi bohaterami. Jednak druga część była już trochę wyolbrzymiona i zdecydowanie nierealna.
Najbardziej irytowała mnie nagła przemiana bohaterki, na początku delikatna, wstydliwa dziewczyna, a potem raptem określa się, że jest szyją bossa albańskiej mafii. Gra pewną siebie, bezwzględną, mogącą zrobić wszystko dziewczynę. To było chyba trochę zaskoczeniem, bo nastąpiło tak naprawdę ni z tego ni z owego.
„Kostandin jest przyszłą głową albańskiej mafii, ale to kobieta jest szyją każdego mężczyzny.”
Ogólnie książka nie jest zła, jak o niej niekiedy czytałam. Była momentami nudna, a następnie akcja przyśpieszała, trochę irytowało również nagłe przeskakiwanie z jednej do drugiej sytuacji, bez jakichkolwiek wyjaśnień.
Główny bohater jak na bossa przystało, był niekiedy mało stanowczy, takim trochę rozrzedzonym kisielem, gdzie za dużo wleliśmy wody. Taką galaretką, która nie chce stężeć. Rozumiecie ? Rzadka i bez smaku.
Książkę oceniam na mocną 6. Jeszcze trochę jest szczegółów do dopracowania, ale liczę że w kolejnej części będzie już lepiej.
Pomimo wszystko gratuluję pomysłu i debiutu autorce.
Autor: wioletreaderbooks Data: 03.10.2020