Album zaczyna się nietypowo dla serii, bardziej niż BBPO przypomina kolejną odsłonę "The Walking Dead"(w jej dobrej odsłonie). Rysowana realistyczną kreską przez L.Campebella historia, okaże się najlepszą częścią tego albumu. Następnie śledzimy losy rozproszonych członków drużyny. Katastrofa globalna wydaje się nie do powstrzymania a jedyną szansą, żeby się jej przeciwstawić jest międzynarodowy zespół BBPO - co musi prowadzić do zjednoczenia drużyny. W mojej ocenie dochodzi do niego w zbyt pośpieszny teledyskowy sposób. Wątki Liz i Fenix, mimo iż ciekawe, są mniej angażujące niż wcześniejsze epizody serii. No i po raz drugi okazuje się, że od spektakularnych bitew i finałów wolę kameralne historie BBPO. Mimo to kolejny tom zapowiada się arcyciekawie. Sporo jest do wyjaśnienia pomiędzy poszczególnymi członkami drużyny, bo w dalszym ciągu ta seria relacjami stoi.

Apokalipsa szaleje już trzeci tom. Zbyt powoli jak dla mnie. Czwarty tom powinien przynieść jakieś rozstrzygnięcia. Zobaczymy.