Ed Brubaker to zdecydowanie jeden z najlepszych współczesnych scenarzystów komiksowych. Co prawda najlepiej czuje się w przyziemnych, sensacyjnych opowieściach, gdzie może rozwijać psychikę przypartego do muru bohatera, niemniej i na polu superhero radzi sobie znakomicie, czego dowodem są chociażby świetnie przyjęta serie „Immortal Iron Fist”, „Daredevil” czy „Zimowy żołnierz”. Znakomicie poradził sobie także z X-Menami w miniserii „Mordercza geneza”, dlatego potem powierzono mu pisanie regularnej serii o ich przygodach. W ten oto sposób powstała ta właśnie historia, otwierająca jego run. I trzeba przyznać, że jest to kawał dobrego komiksu, lepszy niż „Mordercza geneza”, choć zarazem kontynuująca pokazane tam wydarzenia.

Jeśli jesteś fanem Brubakera i spodziewasz się dobrego komiksu na miarę talentu tego scenarzysty, z jakimiś twistami fabularnymi, fajnymi portretami psychologicznymi bohaterów, którzy ewoluują, wystawiają swe możliwości na najcięższe próby itd. NIE SIĘGAJ PO TEN KOMIKS! To kosmiczna nawalanka, sieczka jakich mało. X meni prężą się do oka "kamery", strzelają z dupy, z oczu, z dłoni, używają molekularnej telekinezy ble ble ble... Oczywiście nikt z nich nie ginie, a jeśli już komuś stanie się krzywda i tak w niedalekiej przyszłości zostanie wskrzeszony. Spoko. To zdecydowanie pozycja dla fanów, których nie mierzi pompatyczne nabzdyczenie mścicieli, którzy tłuką się po kosmosie, by spuścić komuś łomot. Rysunki są bardzo fajne, w zasadzie takie jak na okładce, wizualnie nie ma lipy. Drużyna składa się ze zgrabnie dobranego zespołu mniej sztampowych mutków, którzy DAJĄ RADĘ ZAWSZE I WSZĘDZIE! Może to i głupiutka bajeczka dla przerośniętych chłopców, ale X Meni są dorośli (a nie jak w All new), Warpath potrafi ukatrupić, Havock też nie owija w bawełnę i w całej tej podniosłej atmosferze (toksycznej zapewne dla fanów komiksu frankofońskiego) miło płynie czas podczas lektury. Przyznam, że bawiłem się świetnie! Ale mi podobały się te banialuki w kosmosie, które Egmont wydał wcześniej. Lubię wkur...nych gości, którzy lecą sobie w kosmos bez rakiety, bo są tak potężni, że nic im w przestrzeni kosmicznej nie zaszkodzi. Jestem fanem Warpatha, lubię te wszystkie bzdety o mrocznej Phoenix itd. Jeśli nie lubisz tych klimatów, to odejmij nawet ze dwie gwiazdki, bo dla Ciebie ta pozycja okaże się nic niewartym gównem. A dla mnie OK. Gusta i guściki...

Nie ma tej lekkości co "Mordercza geneza" - na raz raczej trudne do przebrnięcia. Padło tu gdzieś w kontekście tego komiksu słowa "klasyka". Ja uważam, że to jednak współczesny komiks na sterydach i imponującym rozmachem graficznym i fabułą, która na dłużej nie pozostanie w pamięci.

Bardzo fajny komiks ale... Mordercza geneza bardziej mi się podobała jednak :) tak czy inaczej również 4* i warto go mieć również w swojej kolekcji :) sklep gildia jak zawsze 5* dla was :)!