W porównaniu do "Przed Incalem", który ma ponad 300 stron, większy format i kosztuje okładkowo 160zł, 220 to całkiem sporo... Jednak wciąż to Incal, więc jest wart każdej ceny, zwłaszcza, że Scream nigdy nie zawodzi jeśli chodzi o jakość :)

Nabyłem tę wersję, będzie dopełnieniem serii Incala.

A jak to się a do wydania II z 2015 roku?

Jest to wersja limitowana. Na FB było info, że około 100 egz. Zawsze znajdą się chętni kolekcjonerzy. Uważam, że to dobra inicjatywa. Rynek robi się różnorodny, jak kogoś to kręci to zapłaci więcej za wersję limitowaną. Jeszcze 3-4 lata temu na Alle..... trzeba było płacić ponad 300 zeta za białe kruki.

Wydanie nie jest limitowane, ma za to wersję limitowaną z plastikowym slipcasem, i tylko ona zostanie wypuszczona w liczbie n egzemplarzy. Tego komentowanego tutaj pewnie natrzepią na potęgę.

Fajnie ze w tamtym roku zakupilem trzy tomy serii a teraz mamy wydanie rozszerzone... Jak dla mnie sa to bardzo zle praktyki nastawione na wyciagniecie kasy dwa razy za to samo od klientow. Komiks jest ok ale SC jedzie po bandzie.

Szkoda, że wydawca windując cenę, w porównaniu do wcześniejszych wydań, postanowił jednocześnie znacznie zmniejszyć format. 28 x 21 cm to jednak sporo mniej niż wcześniejsze 24 x 32 cm. Teraz jeżeli ktoś ma dwa pozostałe tomy z poprzedniego wydania ten nijak nie będzie do nich pasował. Ocena dotyczy wyłącznie formy wydania, a nie treści komiksu.

Proponuję wznowić Przed Incalem i Po incalu wydanie rozszerzyć o cokolwiek i reklamować jako kolekcjonerskie. Gwarantuję sprzeda się wystarczy przeczytać powyższe komentarze :)

Cena z kosmosu + format mniejszy od innych w serii.

Nie rozumiem tych powyższych negatywów: 1. Format mniejszy - cena wyższa, ---> ale... komiks grubszy (o 120 stron) 2. Nie widzę żeby przy tym tytule (tym konkretnie) było napisane, że wersja kolekcjonerska/limitowana. Dla mnie Incal to klasa sama w sobie. Może stać sam na półce. Wart tego! (i pasuje jak ulał do Edeny od Screamu :-) )

Chyba nie ma tutaj sensu recenzować samego Incala. Napiszę tylko, że po latach komiks nadal się broni, choć widać też sporo mielizn i nie chodzi mi tylko o liczbę wykrzykników w dialogach. Jest to owoc wyobraźni dwóch nietuzinkowych twórców - rzecz wyjątkowa, nawet jeśli czasami niełatwa w odbiorze, jako że w tym przypadku stworzenie sensownej, spójnej fabuły zdecydowanie nie było tych twórców priorytetem. Co do tego wydania - uważam, że idea wydań zbiorczych uległa tutaj już zdecydowanie wypaczeniu. Tomiszcze jest zbyt ciężkie, nie czyta się tego jak komiks, tylko raczej przegląda jak album fotograficzny. Oczywiste jest, że należało to podzielić na dwa woluminy - tylko kto wtedy kupiłby taki sobie dodatek, jakim są "Tajemnice Incala"? Świetna jakość druku rekompensuje trochę trudy, które trzeba ponieść, aby przeczytać Incala w tym wydaniu, niemniej mniejszy od standardowego format również pozostawia niedosyt (z drugiej strony większy format z taką liczbą stron trudno byłoby już podnieść, nie wspominając o czytaniu). Reasumując - ekipo Scream Comics: opamiętajcie się. To wydanie świetnie prezentuje się co prawda na półce obok Świata Edeny, ale to oznacza tylko tyle, że przed lekturą Świata Edeny również przyda się kilka wizyt w siłowni. Do niemałej przecież ceny doliczcie więc koszt stosownego karnetu fitness ;)