OPIS
Mówią: muzyka filmowa. Myślisz: „Marsz Imperialny” Williamsa albo ludowo-jazzowa czołówka „Janosika”. A przecież muzyka filmowa to nie tylko patetyczne instrumentalne tematy, ale również piosenki. Znakomite piosenki. „Absolwent” bez „Sounds of Silence”? Niewyobrażalny. “M.A.S.H.” bez słodko-gorzkiej ballady „Suicide is Painless”? Nie do przyjęcia. “Nocny kowboj” bez nostalgicznego “Everybody`s Talkin`”? Niepełny. Z legendą tych (i nie tylko) piosenek zmierzyła się Ania Dąbrowska, mistrzyni szlachetnego, trącącego myszką popu z ambicjami. Tym razem zresztą jej ambicje były większe, niż zwykle. Album zatytułowany „Ania Movie” zawiera piosenki tak odległe stylistycznie i czasowo jak wspomniana wcześniej „Sounds of Silence” Simona & Garfunkela, „Strawberry Fields Forever” The Beatles, „Bang Bang” Sonny & Cher i „Silent Sigh” Badly Drawn Boy. Ognisty, gangsterski funk z filmów blaxploitation i natchniona ballada hipisowskich bardów. Jedyny w swoim rodzaju beatlesowski sznyt i pościelowa ballada z softpornowego klasyka. Na „Ania Movie” wszystko jest możliwe i wszystko jest stylowe. To pop z klasą i charakterem, aranżacyjnym rozmachem i pełnym, niemal bigbandowym brzmieniem, nawiązujący raczej do muzyki lat 60. i 70., niż komputerowo preparowanych hitów z dzisiejszych list przebojów. „Ania Movie” to zarazem zwieńczenie dotychczasowych artystycznych poszukiwań Dąbrowskiej, jak i pożegnanie wokalistki z brzmieniami retro. Album wyprodukował Kuba Galiński, multiinstrumentalista z zespołu Ani, który chrzest bojowy przeszedł produkując dwie EPki artystki („W spodniach, czy w sukience” i „Nigdy więcej nie tańcz ze mną”), a materiał zmiksował Bogdan Kondracki. Zespół Ani w nagraniach wsparło też grono znakomitych gości, z Zespołem Smyczkowym Polskiej Orkiestry Radiowej pod dyrekcją Adama Sztaby na czele. (Sony Music)