OPIS
"Dżem w Operze" - To wcale nie był pomysł Dżemu (lecz Bogdana Tyca, szefa ówczesnego wydawcy grupy - Box Music). Dość konserwatywny zespół na coś tak szalonego sam by nie wpadł. Ale konserwatyzm okazał się nie aż taki, aby muzycy nie podjęli wyzwania, ryzyka, nawet szaleństwa. Tak - ponieważ podobne muzyczne połączenie wody z ogniem, czyli podlanie Dżemowego rock-blues-reggae-country-boogie gęstym sosem operowo-symfonicznym miało w sobie coś z szaleństwa. Nawet jeśli orkiestra nie szaleje, lecz ogranicza się do tworzenia szemrzącego tła (z ciekawymi wyjątkami głównie w "Małej alei Róż" i "Naiwnych pytaniach").Ryzyko opłaciło się nie tylko artystycznie - pierwsza część zapisu koncertów w Bytomiu z lutego 1998 to najpopularniejszy fonogram grupy za kadencji Jacka Dewódzkiego, jako że po płytę sięgnęli z ciekawości nie tylko fani Dżemu i w ogóle nie tylko fani rocka. To także jedyny album Dżemu z tym wokalistą nagrany na żywo. To znaczy jeden z dwóch... - Jan Skaradziński
"Dżem w Operze vol. 2" - Co prawda w show-biznesie sukces komercyjny niemal automatycznie oznacza kontynuację, niemniej druga - wydana rok po pierwszej - część "Dżemu w Operze" powstała nie jako sequel, lecz dopełnienie. "Dwójka" zawiera bowiem wykonane wtedy w Bytomiu utwory dłuższe, na ogół mniej - oczywiście za wyjątkiem "Cegły" - przebojowe. Co wcale nie znaczy, że gorzej im w nowych szatach orkiestrowo-chóralnych. Może za wyjątkiem "Człowieku co się z tobą dzieje", ale już "Wszystko wzięło w łeb" (z głównym motywem granym nie jak w oryginale przez gitarę, lecz smyczki i blachy) uchodzi wręcz za bilet na całą wyprawę muzyków Dżemu do opery. Owa wyprawa początkowo obliczona była właśnie na dwa koncerty bytomskie i dwie płyty. Ale jeszcze w 1998 niejako siłą rozpędu przedłużyła się o trzy następne koncerty w trzech następnych miastach. Potem była długa, trwająca jedenaście lat przerwa. Ale to już inna historia, inny skład i inna płyta. - Jan Skaradziński