Sam początek mangi Yakuza w fartuszku #3 doskonale pokazuje, że bycie panem domu bywa równie niebezpieczne i wymagające jak członkostwo w mafii. Tatsu mierzy się tutaj z najgorszym i najbardziej niebezpiecznym przeciwnikiem, jaki może odwiedzić twój dom – karaluchem! Legenda Yakuzy jest jednak gotowa na wszelkie poświęcenia, aby pokonać przeciwnika. Po takim wstępie następuje krótki „świąteczny” epizod, kiedy to bohater wciela się w Mikołaja i „rozwesela” dzieciaki. W tomiku znalazło się również miejsce na pokazanie małego wypoczynku połączonego z relaksem, prześledzenie małej pracy dorywczej, zrobienie zakupów w sklepie pewnej „szanowanej” pani, ukazanie wielkiej „miłości” do żony, przygotowanie pysznego chleba czy wizytę byłego szefa i jego uroczego pieska. Każdy z rozdziałów to pokaz szaleństwa i absurdu gdzie twórca w genialny sposób łączy dwa zupełnie przeciwstawne elementy. Z jednej strony zwykła „codzienność” i masa przyziemnych obowiązków z drugiej bohater, który swoim wyglądem i zachowaniem kompletnie nie pasuje do roli „gosposi”. To właśnie jednak taki kontrast sprawia, że każdy kolejny rozdział mangi pochłania się z wielką przyjemnością, a tytuł potrafi rozbawić każdego. Zabawna i mocno angażująca historia to jedno. Na plus Yakuza w fartuszku #3 należy również zaliczyć naprawdę niezłą oprawę graficzną, która od samego początku serii trzyma ten sam wysoki poziom. Projekty postaci są naprawdę niesamowite, przez co na długo zapadną one w pamięć czytelnikowi. Jeśli zaś chodzi o rodzime wydanie, to prezentuje się ono doskonale, dodatkowo miłym bonusem jest tutaj umieszczony na okładce przepis na pyszny omlet.