Akame ga Kill! to debiut scenariuszowy artysty kryjącego się pod pseudonimem Takahiro. Nigdy wcześniej nie miał on do czynienia z tworzeniem fabuł do mangi, ale jego pomysłowość i podejście do życia zafascynowały rysownika Tetsuyi Tashiro. Razem udało im się stworzyć dzieło, które zafascynowały miliony ludzi na całym świecie i śmiało można powiedzieć, że na stałe odcisnęło swój znak w historii mangi i anime. Mroczny i brutalny świat fantasy, w którym polityka, brutalna walka i dramaty, nieustanie się przeplatają i są umiejętnie łączone za pomocą bardziej komediowych fragmentów. Oczywiście cały czas należy pamiętać o tym, że mamy tutaj do czynienia z typowym przedstawicielem gatunku shounen. Jeżeli ktoś liczy na naprawdę gęstą fabularną treść, w której intryga goni intrygę, a historia komplikuje się z każdym kolejnym rozdziałem, będzie mocno rozczarowany. Co prawda autor scenariusza stara się pod otoczką widowiskowości i krwawych potyczek przemycić odrobinę głębszą treść, ale nadal jest to wszystko dość uproszczone. Najmocniej przejawia się ona w przeszłości poszczególnych bohaterów i korelacjach zachodzących pomiędzy nimi. Stara się on pokazać, że granica pomiędzy dobrem a złem jest tutaj bardzo umowna i niesamowicie cienka i wystarczy tylko mała emocjonalna iskra, aby ją przerwać i całkowicie zboczyć ze ścieżki prawości. Najlepiej jest to widoczne w postaci Tatsumiego, który początkowo ciągle wierzy w sprawiedliwość i walkę o słuszną sprawę. Do każdego początkowego zlecenia podchodzi on z ogromnymi emocjami, starając się racjonalnie wytłumaczyć swoje działania. Dość szybko jednak porzuca on woal praworządności, stając się wyrafinowanym zabójcą, który myśli tylko o ścięciu głowy premiera. Są chwile, kiedy to przeszkadza i staje się karykaturalne, w jednej chwili lamentuje on nad losem ludzi, a kilka kadrów dalej bez większych emocji bez mrugnięcia okiem pozbywa się kończyn swojego oponenta.
Jeśli chodzi o bohaterów tego dzieło, trudno jednoznacznie określić jedną postać, która odgrywałaby tutaj najważniejszą rolę. Każdy z pojawiających się osobników, niezależnie od tego, po której stronie konfliktu występuje, jest wyrazisty i nad wyraz charakterny. Oczywiście są postacie, które o wiele mocniej wypływają w fabule na tle innych (na przykład wspomniany Tatsumi, tytułowa Akame czy specyficzna Esdeath) i przy nich można mieć pewność, że będą oni towarzyszyć czytelnikowi do samego końca historii. W przypadku reszty postaci niczego nie można brać za pewnik, Takahiro tworząc scenariusz, pokusił się o kilka dość mocnych i widowiskowych „twistów fabularnych”, w których to ważni bohaterowie, padają jak muchy. Niekiedy bardzo pozytywnie wpływa to na dalszą część fabuły, a w innych przypadkach w głowie czytelnika pojawia się kompletnie niezrozumienia dla posunięcia scenarzysty. Zaledwie po dwóch pierwszych tomach, można śmiało stwierdzić, że mamy tutaj do czynienia z serią, w której końcówka na pewno nie będzie należeć do grona „.. i żyli długo i szczęśliwie”.
Nieźle wypada warstwa humorystyczna tytułu, która jest delikatnym przerywnikiem dla bardziej krwawej treści. Mamy tutaj do czynienia z dość sztampowym frywolnym humorem, znanym z wielu tytułów shounen, który niektórych może bawić a innych razić. Na duży plus zaliczam krótkie zabawne historyjki umieszczane na okładce tomików, przenoszące postacie z serii do innych mniej lub bardziej znanych tytułów.
Autor: PopKulturowy Kociołek Data: 25.10.2019