OPIS
Wyznaję bezwstydnie: po trzydziestu trzech latach, robiąc korektę, przeczytałem "Awans" młodego, trzydziestotrzyletniego Redlińskiego ze szczerym rozbawieniem i - z zazdrością. Zazdroszczę mu dzisiaj nie tyle poczucia humoru i sarkazmu, ile ukrytego optymizmu. Choć dzisiejsze przemiany są komiczniejsze, a idee i urojenia bardziej groteskowe niż tamte, peerelowskie - ni "Transformejszen", ni "Telefrenia" starego Redlińskiego nie dorównują pod tym względem "Awansowi". Czyżby optymizm był pochodną naiwności? Na szczęście przeżywam drugą młodość i drugą naiwność...