OPIS
Od dawna zapowiadana książka Andrzeja Wasilewskiego „Czy Rzeczpospolita ma szanse na normalność” ujrzała światło dzienne. Autor oraz redaktor książki – Joanna Łączyńska musieli w ostatnim okresie przechodzić męczarnie, kiedy z blisko 500 stron tekstu przygotowali do druku mniej, niż 200. Nie znam tekstu pierwotnego, ale ten, który wypełnia stronice książki jest nad wyraz syntetyczny i wyrazisty.
Wymaga uwagi i intelektualnego przygotowania – nie da się tej książki wchłonąć „jednym tchem”. Nie jest ona ani łatwa, ani przyjemna.
Andrzej Wasilewski tak, jak i inne swoje wcześniejsze pozycje, tę adresuje do czytelnika wyrobionego zarówno w lekturach najlepszej eseistyki politycznej, jak też mającego pojęcie o historii, konstrukcji państwa i mechanizmach, które nim rządzą.
Książka daje zdecydowane oceny przeszłości, szczególnie ostatniego dwudziestolecia, nie szczędzi prawdy, która dla twórców naszych dróg transformacyjnych może być zdecydowanie niewygodna. Obnaża bowiem ich nieprzygotowanie, często polityczną głupotę i cynizm, a na pewno brak państwowego instynktu.
Książka nie znajdzie zapewne uznania wśród dziś, a na pewno onegdaj, rządzących. Nie daje im bowiem szans, przy swej bogatej argumentacji i temperamencie publicystycznym autora, na rzeczową obronę i przedstawienie ich prawdy o Rzeczpospolitej, która trafiłaby do społeczeństwa bez zastrzeżeń. Andrzej Wasilewski jest bezlitosny dla koryfeuszy polskiej prawicy pokazując ich mizerię państwową i programową. Nie oszczędza też lewicy socjaldemokratycznej, która miała okazję rządzić Polską przez dwie kadencje i nie zrobiła nic, aby utrwalić racjonalizm w myśleniu i lewicowe wartości, a zauroczona neoliberalizmem realizowała w zasadzie program prawicy. Poddała się bez walki, tracąc swą niekwestionowaną pozycję w elektoracie, na rzecz groźnej, bo bezkompromisowej skrajnej prawicy, opanowanej przez ekstremistów.
Na dwie przynajmniej rzeczy, przy tej bogatej intelektualnie książce warto zwrócić uwagę. Po pierwsze na opisany swoisty paradoks zwycięskiego obozu władzy przed 19 laty, który wskazuje autor jako jedno ze źródeł dzisiejszego stanu Rzeczpospolitej.
- Tymczasem zawiłość polskiej sytuacji – pisze autor – wynikała właśnie z faktu, że degenerujące zjawiska były nieodrodnym wytworem zwycięskiego obozu. Torował on drogi demokratycznym swobodom i cywilizacyjnej modernizacji, jednocześnie reanimując najgorsze upiory przeszłości – obskurantyzm, warcholstwo, możnowładcze bezprawie. I nie były to bynajmniej, jak utrzymywała oficjalna wykładnia przejściowe słabości dojrzewającej dopiero demokracji, lecz stale zaostrzająca się tendencja do paranoizacji stosunków publicznych, wynoszącej na szczyty władzy mitomanów i psychopatów…
Andrzej Wasilewski upatruje te zjawiska w polskiej tradycji i kulturze, która doprowadziła do rozkładu państwa wcześniej ze względu m.in. na liberum veto i towarzyszące temu konsekwencje demokracji szlacheckiej. Opisuje przy tym brak dojrzałości polskiej prawicy emigracyjnej, która otrzymała odprawę ze strony brytyjskiego premiera Winstona Churchilla w momencie targów o władzę w Polsce w roku 1944. Cytuje przy tym Churchilla, który tak odniósł się do Stanisława Mikołajczyka:
„Nie jesteście żadnym rządem. Jesteście warchołami, którzy chcą zburzyć Europę. Odwołam się do innych Polaków, zwłaszcza, że rząd lubelski może funkcjonować doskonale. On będzie rządem. Pańskie argumenty to zbrodniczy pomysł wywołania rozłamu między sojusznikami a pomocą waszego liberum veto. Mam wrażenie, że jestem w domu dla obłąkanych”.
Cytowany fragment jest mottem książki.
Drugi opisany w rozdziale końcowym szeroki problem dotyczy przeszłości, sukcesów i zaniechań, a także błędów polskiej lewicy. Dzisiejszą lewicę opisuje jako szczątkową, niezdolną do przedstawienia spójnego programu społeczno-gospodarczego, dającego szansę na zdobycie utraconej władzy i dalsze reformowanie Polski. Wskazuje jednocześnie na kolejny paradoks – jeśli Polska ma być państwem zrównoważonym politycznie, musi mieć proporcjonalnie do potrzeb rozwiniętą lewicę, która powinna równoważyć w ramach systemu wpływy prawicy. Paradoksem jest to, że leży to również w interesie prawicy, jednak mający decydujący głos ekstremiści albo nie chcą, albo tego nie rozumieją. Przeniesiona z innej sfery kulturowej zasada, że „zwycięzca bierze wszystko” powoduje chęć wyniszczenia politycznych przeciwników, bez oglądania się na konsekwencje. Przyjęta droga jest drogą donikąd.
Książka posiada trzy rozdziały. Drugi opatrzony jest mottem Waleriana Kalinki z Sejmu Czteroletniego i zatytułowany: „Anatomia władzy monoobozu”. Czytamy tam:
„Każda większa indywidualność, każdy mąż stanu, który ośmielił się choćby najsłabiej przeciwstawić prądowi zwyczajowego zła, prowadzącego państwo nieuchronnie do zguby, miał drogę życia wysłaną cierpieniami i kamieniami w Polsce; przebaczano mu dopiero po śmierci, gdy nie był już w stanie zmącić spokoju zanarchizowanej braci szlacheckiej…”
Tytuły niektórych podrozdziałów mówią same za siebie: „Niedojrzałość prawicy”, „Niepodważalna wersja historii”, „Moralność jako kapitał spekulacyjny”, „Samorozgrzeszający się system” czy „Samoniszczące się państwo”. Zawarty w nich ładunek intelektualnej refleksji nad współczesną Polską nie ma od dawna w naszej publicystyce sobie równych.
Rozdział trzeci książki zatytułowany „Czekając na lewicę” niesie bardzo duży ładunek przemyśleń i koncepcji związanych z konstrukcją państwa i jakością polskiej demokracji.
- Prawdą jest – pisze autor – że prawica popchnęła Polskę ku demokracjom Zachodu, ale jest także prawdą, że okazała się formacja anachroniczną, niedojrzałą do respektowania reguł tego ustroju. O jakości polskiej demokracji decydować będzie fakt, czy z tej dziwacznej mieszaniny oszołomstwa i pragmatyzmu, nietolerancji i dążności liberalnych, pędu do modernizacji i skłonności do obskurantyzmu, wybije się w końcu na samodzielność zrównoważona prawica, szanująca przeciwników i zdolna do kompromisowego rozwiązywania problemów.
Ustrój demokracji nie ustabilizuje się w Polsce, jeśli jednocześnie z narodzinami poważniejszej prawicy nie odbuduje się równoważąca ją, spełniające swe zadania wobec społeczeństwa, formacja lewicowa… Powrót lewicy do roli czołowego reprezentanta ludzi pracy leży w dobrze pojętym interesie prawicowych formacji, gdyż pozostawione same z sobą w społeczeństwie bez alternatywnych opcji popadają w infantylne samochwalstwo, którego skutkiem jest brak choćby jednej prawicowej partii dojrzałej do podołania złożonym zadaniom państwowym”.
Książka poza krytyczną analizą rzeczywistości niesie w swej treści ogromny potencjał troski o przyszłość. Rodzi się w związku z tym wiele pytań, ale podstawowe sprowadza się do tego, czy idealizm publicysty jest w stanie wpływać na rzeczywistość?
Jak pokazuje praktyka wielu ostatnich lat, raczej w niewielkim stopniu. O ile więc analiza i recepty Andrzeja Wasilewskiego nie będą mieć znaczącego wpływu na rządzących, którzy w swej zapiekłości twardo zmierzają do swych wydumanych celów, o tyle potrzebuje ich opinia publiczna. Książka ta bowiem w jednym miejscu i czasie ujmuje jednostkowe problemy Polski i Polaków związane z okresem transformacji w jedną całość.
Być może z okazji dwudziestolecia rozpoczęcia w Polsce gruntownych przemian ustrojowych, które przypada na wiosnę przyszłego roku, ta trafna z mojego punktu widzenia analiza, stanie się zaczynem do kolejnego etapu naprawy Rzeczpospolitej, tym razem z udziałem odnowionej lewicy.
Andrzej Ziemski