OPIS
Postanowiłam kategorycznie, że nie będę płakać. Zgrzytając zębami, czekałam na telefon. Zadzwonił. - Muszę się panu przyznać – powiedziałam słodkim głosem – że już mi się znudził ten brak urozmaicenia w naszych wzajemnych kontaktach. Z przyjemnością obejrzałabym pana w naturze. - O! Dojrzała pani? - Może... Klin jest klinem! Do diabła, klin klinem! Wszystko mi jedno. - Mam teraz, przed urlopem, cholernie dużo roboty... - Och, coś pan kiedyś wspomniał o stawaniu na głowie, jak się czegoś bardzo chce... - Chwileczkę, wezmę kalendarz... Jestem wolny jutro o dwunastej. - Przepiękna godzina. Przedtem pan zadzwoni? - Oczywiście. A... napalisz w piecu?... Boże, co za głos! Zamknąć oczy i tylko słyszeć ten głos... (fragment powieści)