Wyjątkowa, mądra, zmuszająca do przemyśleń W ostatni dzień roku chciałabym podzielić się z wami moimi wrażeniami na temat książki, która niezwykle mocno wpłynęła na moje emocje. Mowa o "Zakonnicy z Krakowa" autorstwa Andrzeja F. Paczkowskiego.
Chyba wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że na świecie, również w Polsce rosną napięcia ideologiczne, a religijność przechodzi dynamiczne zmiany. Duży wpływ na ten stan rzeczy mają bulwersujące historie wychodzące (co kiedyś było nie do pomyślenia) na światło dzienne, związane z kościołem katolickim.
Sprawa Barbary (imię przybrane na ślubach) Ubryk była jednym z najbardziej kontrowersyjnych i poruszających wydarzeń drugiej połowy XIX wieku, które zyskało rozgłos nie tylko w Krakowie, ale i w Europie.
Andrzej F. Paczkowski, w swej najnowszej książce "Zakonnica z Krakowa" sięga po autentyczne wydarzenia z życia Anny (Barbary) Ubryk, umieszczając je w fabule w sposób chronologiczny, tj. od momentu narodzin, przez wyjazd z rodzinnego domu, czasy gehenny, wydarzenia po ujawnieniu jej sytuacji, aż po jej śmierć.
Książka ta, choć przeżycia bohaterki są tylko inspirowane życiem Ubryk, stawia przed czytelnikiem wiele trudnych pytań. Postacie sióstr zakonnych, kierujących się na co dzień religijnymi zasadami, w tym przypadku wykazują się brakiem zrozumienia, empatii, miłości bliźniego, a zamiast ofiarować pomoc, decydują się na izolację i dehumanizację. Odzwierciedlają ówczesne podejście do osób z chorobami psychicznymi i wiarę w to, że dzięki modlitwom można odpokutować i przeprosić za wszystko. Ale czy m.in. więzienie przez 21 lat w zimnym i ciemnym karcerze, głodzenie, golenie głowy, naprawdę można odpokutować gorliwą modlitwą? Po ujawnieniu przez prasę jej skandalicznego przetrzymywania w klasztorze, zarówno bohaterka książki, jak i prawdziwa Barbara, staje się symbolem nie tylko osobistego cierpienia, ale też społecznego buntu, gdyż ludzi ogarnęły tak wielkie emocje, tak wielka złość i pragnienie sprawiedliwości, że na ulicach Krakowa wybuchły zamieszki - tłum powybijał okna w klasztorach, obrzucił zakonników kamieniami, raniąc wiele osób, a do opanowania sytuacji wysłano wojsko. Mną wstrząsnęły równie mocno, ale nie poszłam kamieniami obrzucić plebanii. Historia ta zmusza jednak czytelników do refleksji nad tym, dlaczego dziś informacje o problemach kościoła katolickiego, np. pedofili, znęcaniu się fizycznym i psychicznym na podopiecznych zakonnic (w tym małoletnich), wykorzystywaniu seksualnym zakonnic, nie wywołują dużych protestów społeczeństwa?. Dlaczego nie potrafimy stanąć po stronie ofiar, a jeśli już oburzamy się, to tylko pisząc komentarze na portalach społecznościowych? Argumentacja sądu odwołująca się do konkordatu z 1855 roku, a także obowiązującej ówcześnie Ustawy Karnej o bezprawnym ograniczeniu wolności, ukazuje nie tylko rozdźwięk między prawem kościelnym a państwowym, ale też bezsilność jednostki w walce o sprawiedliwość. Żyjemy w XXI wieku, lecz czy wiele się w tym zakresie zmieniło? Myślę, że to ciekawy i ważny temat do dyskusji i ogromne wyzwanie dla społeczeństwa oraz instytucji państwowych odpowiedzialnych za tworzenie prawa. Wydaje mi się, iż wprowadzenie zmian w tym obszarze, pozwoliłoby uniknąć wielu tragedii, a ofiarom przywróciło wiarę w sprawiedliwość, dodało odwagi, by walczyć o prawdę i godność. Bardzo ważny w tej opowieści jest temat gwałtu. To właśnie w wyniku napaści, której dopuścił się jeden z bohaterów, młoda dziewczyna postanowiła zostać zakonnicą. Później w klasztorze przez wiele lat była gwałcona przez księdza, o zgrozo również na zlecenie przeoryszy, która później uniemożliwiała jej powrót do domu, odizolowała od rodziny i sióstr, obawiając się, że mogłaby zaszkodzić reputacji zgromadzenia. Choć w rzeczywistości możemy jedynie spekulować na temat jej doświadczeń na podstawie słów, które wypowiada po uwolnieniu (gdyż nadal pewne fakty są niedostępne dla opinii publicznej), wydarzenia stworzone przez autora wydają się bardzo autentyczne i pozwalają dostrzec, jak bezwzględne posłuszeństwo, jakiego wymagały przełożone, odbierało szansę na ujawnienie wielu skandalicznych i tragicznych historii. Wskazują też na to, iż w klasztorach miały i wciąż mogą mieć miejsce nadużycia, a zasady etyczne i prawne nieprzestrzegane. Nie potrafię powiedzieć, czy bohaterka Paczkowskiego urodziła się chora psychicznie, czy na jej chorobę miały wpływ relacje z matką i siostrami, czy też traumatyczne wydarzenia, które ją dotknęły, doprowadzając do zupełnego szaleństwa i zamknięcia się w swoim wyizolowanym świecie, niemniej dziewczyna szła do karmelitanek jako osoba świadoma, pragnąca wielbić Boga i mu służyć. Opowieść jeszcze bardziej poruszającą czyni wymyślona przez autora postać Adama. Sąsiada zza płotu, którego od dzieciństwa łączy z Anną wyjątkowa więź, z czasem zmieniająca się w głębsze uczucie. Stało się ono motorem napędzającym fabułę, ale też inspiracją dla czytelników. Dowodem, że nawet w najciemniejszych czasach, w obliczu niewyobrażalnego cierpienia, łatwiej jest zaakceptować swój los, kochając kogoś, mając świadomość, iż jest się kochanym. Rozpisałam się, chociaż powieść ma zaledwie 263 strony. Jak widzicie jest o czym, bo porusza wiele inspirujących, ważnych i niestety wciąż aktualnych tematów, nad którymi wolałam się w swej opinii pochylić, niż na pisaniu o stylu autora, czy podziale książki na części. To moje drugie spotkanie z twórczością Paczkowskiego, mimo że wydał już ponad 20 książek. Pierwsza przeczytana przeze mnie książka "Jesienne liście" również poruszała całą paletę ważnych tematów i była bardzo emocjonująca. "Zakonnica z Krakowa" to lektura, która nie tylko porusza ważne kwestie, opowiada m.in. o cierpieniu, odosobnieniu, inności, braku zrozumienia, relacjach międzyludzkich, itd. To książka wyjątkowa, pełna głębi, którą autor potrafi przekazać w taki sposób, że czytelnik bez reszty zatraca się w kolejnych akapitach. To taka lektura, która pozostawia ślad w sercu i umyśle każdego czytelnika, a w moim na pewno!!
Polecam ją waszej uwadze, a wydawnictwu WasPos dziękuję za egzemplarz recenzencki.
Autor: Patrycja Dyrda Książka na miarę Data: 31.12.2024