„Kuglarz” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Mai Opiłki, ale już wiem, że zamierzam nadrobić debiutancką powieść autorki, a także rozumiem skąd zachwyty nad jej twórczością. Książka mnie wciągnęła i już od pierwszych stron zaintrygowała, byłam tak zaciekawiona, że nie miałam ochoty w ogóle jej odkładać, póki nie poznam zakończenia.
„Kuglarz” to historia przedstawiona w dwóch ramach czasowych. Pierwsza z nich zabiera nas do czasów współczesnych, w których dochodzi do morderstw. Zbrodnie poruszają, szczególnie że zostały dokonane na małych, bezbronnych, niczemu niewinnych dzieciach. Pozostawione ciała dzieci zawsze są w towarzystwie lalki wystruganej w drewnie, które łudząco przypominają nam samą ofiarę. I to właśnie w tym momencie w głowach śledczych, ale także wszystkich mieszkańców Gliwic, zapala się czerwona lampa, sygnalizująca niebezpieczne podobieństwo do zbrodni sprzed lat! Kuglarz, bo tak został nazwany zbrodniarz sprzed trzydziestu lat, który lada moment może ubiegać się o przedterminowe zwolnienie. Czy to zbieg okoliczności, że właśnie w tym momencie w mieście pojawiły się kolejne ofiary, a metoda zbrodni łudząco przypomina tamte sprzed lat? Miejsca zbrodni i pozostawione rekwizyty są tak podobne, że zawierają szczegóły zbrodni sprzed lat, które nie były podane do wiadomości publicznej. Dlatego albo mamy do czynienia z naśladowcą, który bardzo przyłożył się do planowanych zbrodni, albo przed laty został skazany nie ten człowiek, który powinien! To właśnie druga z ram czasowych, która przenosi nas do czasów zbrodni dokonanych przez Karbownika, czyli sławetnego Kuglarza, który sam przyznał się do winy, a teraz chce przedterminowo zostać zwolniony.
Pytania nasuwają się same i piętrzą z każdymi odkrywanymi kolejno faktami. Czytelnik nie może przejść obojętnie, szukamy winnych i jakichkolwiek poszlak, jednak w gąszczu bohaterów, którzy są fenomenalnie wykreowani przez autorkę-każdy z nich charyzmatyczny, wyrazisty i wnoszący coś do całości, okazuje się to bardziej skomplikowane, niż mogłoby się wydawać.
Sama jestem mamą dwóch maluszków i powiem szczerze, że emocjonalnie książka rozłożyła mnie na łopatki. Nie potrafiłam na niej nie płakać, najchętniej sama wymierzyłabym sprawiedliwość podczas czytania, a poszukiwania i kolejne typowanie rozwiązania zagadki nie dawało mi spokoju.
Pokuszę się o stwierdzenie, że jest to kryminał na najwyższym poziomie, w którym autorka nie boi się poruszać trudnych tematów i zbrodni, a finałem zaskakuje nawet największego miłośnika gatunku, który myślał, że już nic go nie zaskoczy, bo czytał wszystko!
Jest to zdecydowanie jedna z najlepszych książek, jaką ostatnio, a nawet, jaką kiedykolwiek czytałam, dlatego bardzo polecam!
Autor: Małgorzata Styczeń Data: 11.07.2024