Vi należy do nielicznych autorów po których książki sięgam w ciemno. Po prostu. Ja wiem, że mi się spodobają. I tak też było w tym przypadku. „ Czasami znajdujemy właściwą osobę w złym momencie. I musimy po prostu zaufać losowi”. Ileż tu było niespodzianek, przepychanek słownych, świetnych docinek…, a ile humoru! Dawno tak się nie śmiałam przy żadnej książce. Babcia wymiatała! „- Cała trójka naraz? Czy to dziś mam kopnąć w kalendarz i nikt mnie nie ostrzegł? -To wcale nie jest śmieszne babciu.- Beck spochmurniał. Zbyła go machnięciem ręki. -Och… wrzuć na luz, sztywniaku”. Pokochałam Beck’a! Totalnie. Podobało mi się to, że był wykreowany na takiego sztywnego biznesmena, poważnie! Dodawało to takiego uroku… poza tym jego cięta riposta, pikantne docinki, i dobre serce-top. Końcówka zmiotła mnie z planszy. Jakby… w ogóle się tego nie spodziewałam! Tak się zatraciłam w tej książce, że nawet nie łączyłam kropek przez co zakończenie było dla mnie zaskoczeniem- i fajnie! Trochę popłakałam no… Książka pisana z perspektywy dwóch zupełnie innych światów, dwa różne poglądy na dane rzeczy i świat. Fajne zagranie. Nie spodziewałam się, że to będzie książka która będzie niosła za sobą tak duże przesłanie, i o której będę myśleć jeszcze długo, długo po odłożeniu. Chusteczki potrzebne koniecznie! Ostrzegam! *To jest moja prywatna opinia. Zachęcam do przeczytania i wyrobienia sobie własnego zdania.