OPIS
Ostatni banderowiec PRL wychodzi z bunkra po ogłoszeniu amnestii w 1956 roku
– Panowie z AK?
– Nie, z UPA.
Po twarzy prokuratora przemknął cień. Pod nogami milicjanta głośno zaskrzypiała podłoga i odniosłem wrażenie, że odbezpieczył pistolet. Prokurator najpierw cofnął się trochę, a potem wyszedł zza stołu i zaczął krążyć po pokoju, bacznie się nam przyglądając. Wreszcie zapytał.
– Gdzie się ukrywaliście?
– W Dylągowskich Lasach, niedaleko Jawornika Ruskiego.
– Od kiedy?
– Od 1947 roku […]
– Od dzisiaj jesteście wolnymi obywatelami PRL. Dzięki amnestii, ogłoszonej przez polski rząd, wasze winy zostaną wam zapomniane. Od dzisiaj macie te same prawa, co każdy obywatel tego kraju. Nikt nie ma prawa szykanować was w związku z waszą przeszłością. Gdyby jednak taka sytuacja zdarzyła się, możecie podać waszego prześladowcę do sądu.
(fragmenty książki)
Omelan Płeczeń „Czaban”,wyemigrował z PRL za ocean w roku 1963, był jednym z ostatnich żołnierzy UPA, którzy ujawnili się po ogłoszeniu amnestii w 1956 roku. Wraz z nim ujawnił się Stepan Soroczak „Kruk”, z którym razem ukrywali się w leśnym bunkrze, na Ukrainie ostatni upowiec wyszedł z bunkra w roku 1991.
Bunkier-kryjówka
– Nie bójcie się. Pojedziemy teraz do waszego bunkra, zobaczyć, jak tam żyliście. Ale pamiętajcie, jeden strzał w lesie i koniec z wami.[…]
– Do cholery, gdzie ta kryjówka?! – krzyknął śledczy.
– Tutaj, pod nami.
Milicjant z psem rozpoczęli poszukiwania. Mogą tak szukać do końca świata, pomyślałem z satysfakcją. Zauważyłem jednak, że w śledczych narasta złość. Dość tej komedii. Kruk wszedł między małe, gęste jodły i otworzył pokrywę. Polacy wybałuszyli oczy. Kruk wszedł do środka, za chwilę wrócił i powiedział, że zapalił światło i można zejść na dół.
– Proszę wchodzić! – zawołał mnie śledczy. Ale ja odmówiłem.
– Nie mam tam nic do oglądania.
Śledczy z Krukiem i milicjantem weszli do środka. Po upływie pięciu minut Polacy wyszli z zachwyconymi minami.
– Cholera by ich wzięła! Luksus! Dwa pokoje, korytarz, woda, piec! Tylko komina nie widzę.
– Tutaj – powiedziałem – stoimy na nim.
– Gdzie, gdzie?
Uniosłem kawałek mchu, wsadziłem rękę w otwór i wyjąłem zatyczkę.
(fragmenty książki)
Takie leśne bunkry-kryjówki budowali Ukraińcy, którzy byli mistrzami w budowie zakamuflowanych schronów. Ruiny obozu „Rena” w masywie Chryszczatej do dziś budzą zdumienie. W upowskich bunkrach były wodociągi, zasilane z potoków siłą grawitacji. Na piecach gotowano posiłki, a nawet pieczono chleb.
Do wspomnień zawsze trzeba podchodzić krytycznie.
Wyolbrzymianie siły przeciwnika, to zjawisko powszechne zarówno w ukraińskich, jak i w polskich wspomnieniach i raportach, często przekraczające granice absurdu. Problematycznym jest zawyżanie liczby ofiar cywilnych po swojej stronie a zaniżanie ich po stronie przeciwnika, albo wręcz negowanie, że ofiary były. Z ofiarami uzbrojonymi (albo uznanymi za uzbrojone) postępuje się często na odwrót: własne zaniża, przeciwnika zawyża. Płeczeń nie był mitomanem, jednak też niekiedy myli się, jak każdy, a niekiedy przesadza.
We wspomnieniach tu i ówdzie przebija się słabo skrywana niechęć do Polaków, jednak autor wspomnień gorąco im dziękuje - tym Polakom, którzy przez lata udzielali mu pomocy, żywili, ukrywali, leczyli. Bez nich nie dożyłby amnestii.
Kontakty polskiej ludności z UPA są w Polsce tematem tabu.
"Dziewięć lat w bunkrze" to wspomnienia upowca, chłopaka z podprzemyskiej wsi z lat 1944-1956. O tym, co działo się wcześniej, autor pisze skrótowo – ledwie w kilku zdaniach. Z Wołyniem nie miał nic wspólnego, ale brał udział w akcjach na Pogórzu Przemyskim. Po akcji „Wisła” część zakerzońskiego UPA przeszła na Ukrainę, reszta wyruszyła przez Czechosłowację na zachód. W Polsce pozostali nieliczni pozostawiono ich dla utrzymania łączności. Mieli zadanie sprawdzać tajne skrytki pocztowe. Jednym z tych, którzy zostali był Omelan Płeczeń. W leśnych bunkrach ukrywał się do 1956 roku. Korzystał z pomocy Polaków i nielicznych Ukraińców z rodzin mieszanych, którzy nie zostali wysiedleni. Ujawnił się po ogłoszeniu amnestii, obejmującej także żołnierzy UPA, już w państwie oficjalnie nazwanym PRL. Kilka lat później "ostatni banderowiec PRL" wyemigrował.
Zawsze warto spojrzeć na problem oczami drugiej strony.