„Highway of dreams” to książka, która wciągnęła od pierwszej strony. Znalazłam w niej wszystko czego szukam w powieściach obyczajowych i romansach. Oprócz miłości, spora dawkę humoru oraz wiele emocji. Były momenty podczas, których wzruszyłam się i chciałam przytulić bohaterów. Były i takie co chciałam piątkę przybić i płakałam ze śmiechu. Amelia to dziewczyna, która właśnie rozstała się ze swoim chłopakiem. Za namową Emilki, swojej przyjaciółki poszła na imprezę. Jak się okazało warto było iść, bo poznała tam przystojnego Gabriela. Mężczyzna najpierw ją podrywa, a później przedstawia jej swoją dziewczynę. Sytuacja mnie rozbawiła, bo Hania to jego motocykl (nie motor). Amelia nie lubi tych bestii, ale z braku innej możliwości pozwala odwieźć się do domu. Od tej pory Gabriel, czasami namolnie, stara się zdobyć serce dziewczyny. Historia chociaż banalna to było w niej coś co nie pozwoliło mi odłożyć książki nawet na chwilkę. Od razu polubiłam Gabriela i jego poczucie humoru oraz to w jaki sposób wychowała go mama. A Amelia to nie pierwsza lepsza dziewczyna, która poleci na bogatego faceta. I wydaje mi się, że jest bardzo do mnie podobna pod wieloma względami. Książka dostarcza wielu emocji, a zakończenie wbija w fotel. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się tego co się stało. I w sumie chwilę siedziałam i zastanawiałam się „ale że jak to”. „Mogliśmy karmić się przeszłością, w której już nic nie byliśmy w stanie zmienić. Mogliśmy też wziąć odpowiedzialność za swoje życie i starać się z całych sil, by każdy dzień był tym najlepszym.”