OPIS
Świat o świcie potrafi być pomarszczony jak twarz stulatka. Te wszystkie mgły, nitki babiego lata, porozpraszane, potargane chmury. Rozbiegane baranki pędzące na obrzeża niebieskiego boiska, do zachodniej bramki. Nie przykryje ich rumieniec słońca ani pomarańczowo-złote niebo, jakie wznosiło się nad otuliną mgławic, całunem pomroków, woalem tumanów. W takich tumanach tylko chochoły były w stanie dłużej ustać, bo od stóp było zimno, ziemia mokra, na żółknących trawach lśniły kropelki rosy.
Fragment