OPIS
Dziennik nieznanego autora.
1.... I około dziesięciu lub dwunastu lat później wymieniono zamki i klucze do bram Paryża i panowie du Berry i Bourbon, zostali głównymi obywatelami miasta. Do Paryża przyszła tak ogromna liczba żołnierzy, że w okolicznych wioskach nie został żaden z nich. Ludzie wspomnianego księcia Burgundii nie zajęli wszystkich dróg bez zapłacenia i każdego wieczora płacili gospodarzom oraz miastu Paryżowi żywą gotówką. W tym czasie bramy Paryża były zamknięte, nie licząc czterech, czyli bramy Saint-Denis, bramy Saint-Antoine, bramy Saint Jacques i bramy Saint-Honore. 10 września zamurowano gipsem bramę Świątyni, bramę Saint-Martin i bramę od strony Montmartre.
2. Następnego piątku, 12 września, przybył do Paryża biskup Liege i prevot miasta oraz inni. Przy bramie Saint-Denis kazano im złożyć przysięgę, że nie wystąpią przeciwko królowi i miastu ani oni, ani ich ludzie, lecz będą je chronić swoją mocą. W ten sposób biskup obiecał i przysięgał na swoją wiarę i swojego pana, po czym wszedł do Paryża i zamieszkał w Hotel de la Tremoille. Dzień po jego przybyciu wezwano do zapalenia lamp na ulicach i przyniesienia wody do drzwi. Tak się stało. Dnia 19 września wezwano i rozkazano zatkanie dziur w piwnicy, aby nie wydostawało się przez nie światło. Potem 24 września wydano rozkaz wszystkim ślusarzom i kowalom oraz obrabiającym miedź w całym Paryżu, którzy mieli wykonać łańcuchy takie, jakie były wcześniej. Wspomniani rzemieślnicy przystąpili do pracy już następnego dnia, pracowali też w święta i niedziele, dzień i noc. 26 września wezwano w Paryżu do broni wszystkich, którzy mogli ją nosić. Ludzie, którzy jej nie mieli, powinni kupić i bronić dobrego miasta Paryża.
3. Dnia 10 października, w sobotę, wybuchły w Paryżu takie zamieszki, jakich jeszcze nigdy nie widziałem i nie wiem, co było ich powodem. Mówi się, że książę Orleanu stał z całą swoją potęgą przy bramie Saint-Antoine, ale do niczego nie doszło. Ludzie księcia Burgundii uzbroili się tak, jakby cały świat miał ruszyć przeciwko nim i zniszczyć ich, chociaż nikt nie potrafił powiedzieć dlaczego.
(fragment książki)