OPIS
Nie jest to ani podręcznik, ani tym bardziej oryginalne ujęcie filozofii edukacji czy chociażby jakichś zagadnień z jej obszaru. Nie jest to podręcznik, ponieważ idea podręcznika jest mi obca, a nawet jest dla mnie wstrętna. Czyni ona prostym to, co z natury skomplikowane. Zamiast problematyzować, pobudzać – usypia i daje złudzenie, że coś ostatecznie o kimś lub o czymś wiemy. Podręcznik wydaje mi się też z natury niefilozoficzny – w miejsce dialogu, niepewności, stawia zdania-rozkazy zakorzenione w autorytecie; w miejsce drogi – miejsce dotarcia; inspirujące bezdroża, które są przestrzenią tworzenia, zastępuje mapą wykreśloną przez bezdusznych administratorów. Podręczniki są najlepszym narzędziem do tworzenia pozornej wiedzy, tych wykształconych, z którymi trudno przebywać. Są też narzędziem narzucania sensów, kontrolowania znaczeń. Poza tym nie mam kompetencji, nie znam się na niczym, nie mam pewności właściwej do pouczania. Antonio Gramsci, jeden z bohaterów tej książki, mówiąc o podręcznikach, stwierdza, że muszą one podawać wiedzę sprawdzoną, dogmatyczną, wychodząc naprzeciw pragnieniu pewności . Zakłada się więc, że istnieją ustalone interpretacje, które nie są przedmiotem sporu. Pewien fundament, na którym można później rozwijać wiedzę. Takie stanowisko, chociaż wydaje się oczywiste, i taka pomoc jak najbardziej jawi się jako sensowna, są niebezpieczne. To jedno z oszustw edukacji wzmacniające potoczne (i niekiedy naukowe) przekonanie, że sprawa dotyczy wiedzy, jej przekazywania – wyjaśniania, tłumaczenia świata i, co gorsze, jakiegoś postępu czy rozwoju.
Ze wstępu