OPIS
Mistrz marionetek
Tutaj śmierć pociąga za sznurki...
Wydawało się, że Grzegorz Skorupski umie pisać tylko kryminały retro... Ale nie. Pociąga za współczesne sznurki jak nikt. Narastające napięcie, stopniowane emocje. Wybitne!
Robert Ostaszewski, autor serii z podkomisarzem Rowickim, juror Kryminalnej Piły
W sieci znajdziesz dzisiaj wszystko. Także śmierć.
Grono pedagogiczne szacownego II LO im. Adama Mickiewicza to niebanalne osobowości: historyczka Klaudia – zainteresowana prawami kobiet, procesami o czary i zdrowym trybem życia, nieustannie buszująca w archiwalnych materiałach; fizyk, który kandyduje na radnego; tolerancyjny i otwarty ksiądz Krzysztof; polonistka Olga, po rozwodzie mieszkająca z nastoletnią córką w dużym domu otoczonym lasem i wdająca się w słowne utarczki z katechetą... Na lekcjach polskiego obecny jest też praktykant Marek – wrażliwy, lekko odjechany chłopak, zainteresowany wiarą i religią. Kiedy historyczka nie przychodzi do szkoły i nikt nie wie, co się stało, Olga przegląda wiadomości w jej laptopie i, idąc tym tropem, znajduje ciało Klaudii w parku. Poczucie zagrożenia narasta, gdy w miejskim archiwum zostaje zamordowana kolejna kobieta...
Grzegorz Skorupski
Historyk, regionalista, pisarz, twórca scenariuszy gier miejskich. Autor książek historycznych i serii kryminałów retro z prokuratorem Adamem Karskim. Jeden z inicjatorów Festiwalu Kryminału Retro „Kryminalny Magiel”. Człowiek tak niejednoznaczny, jak różne są jego gusta muzyczne: stoner, doom, jazz i death metal. Pierwsza powieść z cyklu retro – Smak błękitu – otrzymała w 2018 roku wyróżnienie jury Kryminalnej Piły, a opowiadanie Gra o Rewolucję zdobyło trzecie miejsce w kategorii retro ogólnopolskiego konkursu literackiego „Stulecie Polskiego Kryminału”. Mistrz marionetek jest jego pierwszą książką osadzoną we współczesnych realiach.
Fragment
Trzęsącą się ręką podniosła odłamany suchy konar i zaczęła bez przekonania odgarniać liście. Piramida znajdujących się u góry gałęzi nagle się załamała i zsunęła w stronę Olgi. Odskoczyła w ostatniej chwili, wpadając na drzewo. Część osuwiska zasypała jej nogi. Ze wstrętem strząsnęła z butów śmierdzące szczątki roślin. Widocznie liście musiały już długo leżeć, a proces gnilny wytworzył warstwę, po której ześlizgnęła się górna część kopca. Fetor z wnętrza był zaskakująco silny. Olga ponownie próbowała strząsnąć z nóg część jakiegoś większego konara, który, zakotwiczony gdzieś głęboko, uparcie nie chciał opuścić jej buta. Klnąc na siebie za swój głupi pomysł, zrobiła większy zamach. Miała już dosyć tej przyprawiającej o ciarki na plecach eskapady. Uderzyła i... konar nie odleciał, jak liczyła, a dźwięk zderzenia jej martensa z potencjalnym kawałkiem drzewa zdecydowanie odbiegał od tego, na co była przygotowana. Przyświeciła latarką i krzyk zamarł jej na ustach. Spod sterty liści wystawała kobieca dłoń! Cofnęła się przerażona i skierowała wątły snop światła na to, co wyłoniło się w minikataklizmie, który spowodował osunięcie kopca. Leżały tam zwłoki kobiety. (...)
Do twarzy, na której zastygł wyraz zdziwienia zmieszanego z bólem, groteskowo przyklejone były złotobrązowe liście. Lewa część głowy stanowiła zastygły, zdeformowany kształt z wystającymi kawałkami sterczących w niebo białych kości. W masie zastygłej krwi żwawo ruszały się jakieś białe robaczki. Lewa ręka zaciskała się na drewnianym kołku wbitym w klatkę piersiową. Olga poczuła, że zbiera jej się na wymioty. Rzuciła się biegiem w stronę bramy parku.