OPIS
Lubię niejasne sytuacje. Kiedy trudno podsumować celnym słowem, precyzyjnie nazwać, zameldować artystę pod jednym adresem. Ten album w cudowny sposób jeszcze utrudni nam wszystkim kwestię i tak dość już skomplikowaną: kim jest Krzysztof Herdzin? Zapytany o to jeszcze kilka lat temu odparłbym bez wahania: jest genialnym aranżerem. Człowiekiem, który potrafi każdą muzykę uczynić własną, nadając jej nowy kolor, interpretując poprzez barwę, poszerzając jej znaczenie. Ile razy słyszałem utwór ograny jak hejnał mariacki, który w głowie Krzysztofa zamieniał się w zdumiewającą historię, trzymał w napięciu jak najlepsze kino? Ile pamiętam akordów w oryginale prostych jak podanie ręki, którym Krzysztof nadawał złożoność prozy Nabokova. Kolory i akordy Herdzina pomogły też Janowi A.P. Kaczmarkowi dostać Oscara za Finding Neverland, zachwyciły Branforda Marsalisa na ID, przyniosły mistrzowi z Bydgoszczy Złote i Platynowe Płyty. Nie dość uważny, postrzegałem Krzysztofa jako wielkiego aranżera przy fortepianie. Błąd. Jego pianistyka miała mnie wkrótce zaskoczyć i zachwycić tak wiele razy. Wirtuozeria, wyobraźnia, odwaga, uroda dźwięku, humor i smak. Czasem wszystko w jednej frazie. Co za rozrzutność. Los mógłby poszczególnymi ścieżkami jego talentu poprowadzić kilku różnych pianistów, wdzięcznych za otrzymane pojedyncze dary. I nagle płyta, w której jest to wszystko i więcej. Jest opowieść, jest podróż, jest zaproszenie do skupienia – co tak ważne w dziesiejszym świecie doświadczeń powierzchownych. Krzysztof kompozytor to mądry przewodnik, który nie prowadzi za rękę, lecz pomaga zrozumieć i pozwala każdemu z nas przeżyć tę przygodę po swojemu. Daje wskazówki gdy sięga po imię Jarretta, zostawia znaki gdy wprowadza sitar, bawi się z nami grą słów i konwencji. Herdzin uczy nowego sposobu słuchania, gdzie wrażliwość ucha, wszechstronna erudycja i subtelne poczucie humoru są pełnoprawnymi drogowskazami do tej ostatecznej rozkoszy, jaką zwykle daje świetna muzyka. Krzysztof traktuje nas jak dorosłych. Jak rzadko ktoś nam dzisiaj tak schlebia. Jak cenna jest każda taka chwila. Marcin Kydryński, luty 2008