OPIS
Zapomniana flota. Tak możnaby określić flotę Austro-Węgier. A przecież służyło w niej wielu Polaków, a jeden z najwybitniejszych jej oficerów, Bogumił Nowotny, został pierwszym dowódcą Polskiej Marynarki Wojennej po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.
Wspomnienia Trappa kapitalnie pokazują nam atmosferę panującą we flocie Austro-Wegier. Załogi okrętów, którymi dowodził Trapp, składały się z bez mała wszystkich narodowości żyjących w monarchii. Mamy więc tu Austriaków, Niemców, Jugosłowian, Węgrów, Czechów /jeden z nich jako żywo przypomina najsłynniejszego czeskiego żołnierza z tego okresu, wojaka Szwejka/ i... Polaków. Te wielonarodowościowe załogi stanowiły jednak monolit, zgrany organizm, który sprawdził się w ekstremalnych warunkach. I trzeba przyznać, że w przeciwieństwie do wojsk lądowych, okręty monarchii walczyły do końca, do tytułowego ostatniego salutu banderze.
Pełni podziwu dla swoich sojuszników byli Niemcy. Jeden z dowódców niemieckich okrętów podwodnych, wizytując jednostkę Trappa powiedział: "Ja nie odważyłbym się wypłynąć tą krypą w morze". A oni wypływali i jeszcze odnosili na niej sukcesy! I to nie byle jakie. Trapp to bez wątpienia gwiazda pierwszej wielkości floty Austro-Węgier. Jego nazwisko pojawiało się na pierwszych stronach gazet, był rozpoznawalny niemal w każdym zakątku Cesarstwa, ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu.
Ale trzeba przyznać, że zasłużył sobie na to uznanie w pełni. To czego dokonał, a przede wszystkim na czym, stawia go wśród największych asów dowódców okrętów podwodnych pierwszej wojny światowej. Podczas swojej służby na dwóch okrętach podwodnych /U-5 i U-14/ odbył 19 patroli, co jest rekordem w austro-węgierskiej flocie. Zatopił 12 statków przeciwnika o wyporności 45 669 ton, krążownik "Leon Gambetta" oraz włoski okręt podwodny "Nereide". Za swoje osiągnięcia Trapp otrzymał miedzy innymi tytuł barona.
Po wojnie przyjął on obywatelstwo włoskie, osiedlił się jednak pod Salzburgiem. Tu założył linię żeglugową przewożącą towary na Renie i Dunaju. W roku 1922 jego żona zmarła na szkarlatynę, pozostawiając mu siedmioro dzieci. W domu Trappów pojawiła się guwernantka,
Maria Kutschera, która uczyła dzieci między innymi muzyki. Wkrótce została jego nową żoną. W roku 1930, wraz z wielkim kryzysem gospodarczym, firma Trappa zbankrutowała. Wtedy to, aby się utrzymać, postanowił założyć rodzinny chór. Odniósł on niebywały sukces podczas festiwalu muzycznego w Salzburgu i wkrótce zaczął dawać koncerty w całej Europie. Jego sława doszła m. in. do Hitlera, który zapragnął, aby chór rodzinny uświetnił jego przyjęcie urodzinowe. Ale Trapp odmówił. Nie zaakceptował zajęcia Austrii przez Hitlera. Nie ukrywał swoich uczuć. Jednego razu, gdy gestapo zapytało go, dlaczego nie wywiesił flagi ze swastyką podczas wizyty Hitlera w Salzburgu, Georg odparł: "Mam lepszy pomysł. Wyłożę nią siebie podłogę, zamiast jednego z moich perskich dywanów". Wkrótce otrzymał propozycję odbycia szeregu koncertów w USA. Udało mu się opuścić Austrię z podręcznym jedynie bagażem. Poprzez Włochy udał się do Stanów Zjednoczonych, gdzie spędził następnych 19 lat swojego życia. W 1942 roku osiedlił się w Stowe, w stanie Vermont, gdzie na swoim ranczo zbudował dom w stylu austriackim. Georg Ritter von Trapp zmarł w 1947 roku, osierocając dziesięcioro dzieci. Jego historia stała się kanwą dla jednego z najsłynniejszych broadwayowskich musicali "The Sound of Music".