Pewnie myślicie: „ O nie ! znów coś świątecznego, na co tu się zdecydować?” – szczerze tutaj tylko okładka jest w tematyce świątecznej, no i może pierwsze sceny nawiązujące do firmowej wigilii, ale potem nic tu świątecznego nie ma, ale uwierzcie jest power ! Dobra powiem, że okładka jest tak piękna, urocza i delikatna, że od razu się w niej zakochałam. Jej minimalizm przeciąga wzrok, ale też nadaje odpowiedni klimat całej historii, bo ta opowieść właśnie taka jest dosłownie: piękna, urocza i delikatna ze szczyptą poczucia humoru i zagadek. „Czasami najtrudniej jest dostrzec to, co najoczywistsze.” Maisie pracuje w biurze detektywistycznym jest pogodną, pełną energii przemiłą osobą, która chce być lubiana przez wszystkich. Ale jak to w pracy wiemy, że są różne osobowości i nie każdy może lubić takie zachowania. W jej firmie są właśnie tacy ludzie, którzy nie do końca ją lubią. Ma jedną przyjaciółkę, z którą może pogadać, reszta jest cholernie sztuczna. Nawet pan niedostępne ciacho, gbur za nią nie przepada. Ale na spotkaniu świątecznym wszystko się zmienia, ale czy związki w małej firmie, gdzie ludzie tylko plotkują mają rację bytu ? Czy pan gburowaty detektyw podda się magii Maisie ? Co się stanie, gdy będą razem pracować i przebywać w swoim towarzystwie ? Czy noc pełna niezapomnianych wrażeń wpłynie na ich współpracę? „Chce Pani, żeby wszyscy panią lubili. I czasem tym sobie szkodzi.” Te iskry, które są między bohaterami, ta chemia opisana przez autorkę jest niesamowita. Zakochałam się w tej historii od pierwszych stron. To jak uczucie staje się tak oczywiste dla ciebie czytelnika, i w swojej głowie kibicujesz bohaterom jest niesamowite. Te ich wymiany zdań, gorące spojrzenia i „schadzki” są naprawdę oszałamiające. Bardzo przypadł mi do gustu styl autorki, lekkość z jaką pisze i humor, bo czasem zdarzało się wybuchać śmiechem. Akcja nie jest zaskakująca, ale ma w sobie niesamowite napięcie, wątek zagadkowy (choć nie jest niebezpieczny) i miłość, która czasem czeka na nas tuż za rogiem, wystarczy otworzyć szerzej oczy, aby ją ujrzeć. Kochani, jeżeli szukacie lekkiej, zabawnej i pełnej nieoczywistej dla bohaterów miłości opowieści, która będzie idealna na jesienno – zimowe popołudnia, to ten tytuł jest do tego idealny. Słuchajcie – ręczę za niego. Szczerze polecam i mam cichą nadzieję, że przeczytamy kolejne książki tej autorki.

"Gorące dochodzenie" L. H. Cosway przeczytałam błyskawicznie. Maisie pracuje w agencji detektywistycznej jako resercherka. I ma bardzo pogodne usposobienie, co nie zawsze spotyka się z aprobatą wśród współpracowników. Gdy na imprezie świątecznej spotyka Camerona, jednego z najbardziej gburowatych detektywów, postanawia chwilę z nim pogadać, gdyż zrobiło się jej żal, że siedzi całkiem samotnie. Od słowa do słowa, od drinka do drinka, Maisie i Cameron spędzają razem noc. Jak to się dalej potoczy? Ta książka była urocza. To najlepsze określenie opisujące ją. Podchody Camerona i Maisie były inspirujące. Myślałam, że główna bohaterka będzie mnie irytować, ale tak się nie stało. Podobało mi się jej podejście do życia. Sprawa którą się zajęli też była dość intrygująca. Co prawda rozwiązanie jej trochę mnie zawiodło, ale w końcu to romans a nie kryminał. Myślę, że autorka świetnie sobie poradziła. Wszystko było lekkie, a nawet zabawne. Co prawda książka mogłaby być krótsza, bo w pewniej chwili napięcie trochę siadało. Ale i tak spędziłam z nią fajnie czas. Okres świąteczny pojawił się w niej przez chwilę więc nie zaliczyłabym ją do takich typowych świątecznych książek. Ale mimo to polecam.