Wyłaniająca się z nieprzebranych mroków wielka, czarna, przerażająca głowa pełna śmiercionośnych zębów, której posiadacz zamiast krwi ma zabójczy kwas. Chyba każdy, kto nie spędził ostatnich dziesięcioleci w kompletnym odosobnieniu, automatycznie będzie kojarzyć ten opis. Obcy będący kosmiczną maszyną do zabijania stał się doskonale rozpoznawalną ikoną popkultury dzięki wyśmienitemu filmowi Ridley Scott. Mało jednak kto wie, że pojawił się on również na łamach książki, która powstała na kanwie filmowego scenariusza. Czy słowo pisane potrafi równie mocno fascynować i przerażać jak ruchomy obraz?
Jak powszechnie powinno być wszystkim wiadomo, akcja książki skupia się na załodze transportowca „Nostromo”, którzy zostają wyrwani ze snu hibernacyjnego w celu sprawdzenia tajemniczego sygnału SOS pochodzącego z niezamieszkałej planety. Z pozoru prosta misja ratunkowa dość szybko zaczyna być bardzo dramatyczna. Jeden z członków załogi powraca z badania obcego statku (jaki został znaleziony na planecie) z jakimś organizmem przyczepionym do twarzy. Próby pozbycia się niechcianej formy życia nie przenoszą skutków. Po pewnym czasie organizm sam obumiera i wszystko wydaje się w jak najlepszym porządku. To jednak tylko przysłowiowa cisza przed burzą, która spadnie niespodziewanie na załogę Nostromo, przynoszące jej przerażenie i śmierć.
Wiele osób słysząc o beletryzacji filmowego dzieła, automatycznie staje się dość sceptyczna. Nie dziwi to, biorąc pod uwagę całą masę takich publikacji książkowych, które okazywały się delikatnie pisząc dość przeciętne. Prace nad książką, której autorem jest Alan Dean Foster, postępowały równolegle do projektu filmowego. Dlatego też można doszukać się tutaj pewnych elementów scenariuszowych, które ostatecznie nie znalazły się w oryginalnym obrazie kinowym (działa to również w drugą stronę, w filmie pojawiło się kilka krótkich scen, których nie ma w książce). Niektóre z takowych różnic scenariuszowych zostały „załatane” w momencie pojawienia się na rynku wersji reżyserskiej filmu.
Biorąc pod uwagę jak bogata, jest literacka fantastyka naukowa, w której można znaleźć całą masę świetnych autorskich tytułów, pokazujących kontakt ludzi z niezbyt przychylnym przedstawicielem obcej rasy. Rodzi się pytanie, czy książkowy „Obcy” ma rację bytu, jeśli zdecydowana większość światowego społeczeństwa z pewnością widziała film? Odpowiedź niestety nie jest tak prosta, aby moc zawrzeć ją w prostym „tak” albo „nie”. Na pewno należy skupić się na poszczególnych elementach dzieła, które lepiej wypadają w danej formie popkulturowej (książka/film).
Na sam wierzch książkowych atutów wypływają projekty poszczególnych bohaterów. Na tym poletku moim zdaniem książka radzi sobie o wiele lepiej niż film. Autor stara się w ramach sztywnych scenariuszowych wytycznych pokazać różnorodność postaci ich odmienne charaktery, które zaczynają eksponować się coraz bardziej w sytuacjach stresowych. Sporą zaletą wersji papierowej jest również bardziej szczegółowa prezentacja transportowca Nostromo. Na odbiór opisowej formy miejsca akcji, jak i postaci, gównie ma wpływ wyobraźnia czytelnika, która niczym nieskrępowana pozwala na swobodną kreację „czytanego” świata. W przypadku ruchomego obrazu mamy już odgórnie narzuconą wizję zarówno postaci, jak i wyglądu statku, z którą możemy się zgodzić lub nie. Oczywiście nie zmienia to faktu, że postać Ripley już zawsze będzie kojarzyć się z aktorką Sigourney Weaver.
Kolejnym elementem, o którym należy wspomnieć jest umiejętne budowanie napięcia, które stopniowo narasta w odbiorcy aż do samego końca historii. W tym przypadku zarówno książka forma, jak i film prezentują ten sam wyśmienity poziom. Pewna mała różnica polega tylko na długości czerpania przyjemności obcowania z takim dziełem. Film ma sztywno określony czas dostarczania odbiorcy rozrywki, w przypadku książki jest to już spraw dość płynna, chociaż i tak większość pochłonie tę pozycję w jeden/dwa wieczory.
Na in plus dla filmowej wersji należy zaliczyć klaustrofobiczny klimat panujący na Nostromo. Ciasne, mroczne korytarze, w których może czaić się śmierć, jednak o wiele bardziej oddziałują na zmysły człowieka w momencie, kiedy ma się je przed oczami. Na ocenę tego elementu może mieć jednak duży wpływ doskonała znajomość filmu (oglądanego kilkukrotnie). Trudno być przecież zaskoczonym, jeśli wie się co kryje się w mroku danego korytarza i co zaraz stanie się z danym bohaterem. Bez winy nie jest tutaj również autor książki, który ma manierę dość zdawkowego i płaskiego opisywania dynamicznej akcji. Szczególne jest to widoczne w finale, w którym ostateczna potyczka Ripley z potężną obcą formą życia, nie wzbudza w niej specjalnie zbyt wielu emocji (przynajmniej nie są one nazbyt dobrze opisane).
Osobny akapit należy poświęcić jakości wydania, które dostarczyło na nasz rynek wydawnictwo Vesper. Twarda matowa oprawa, na której widać zarys postaci obcego mocno przykuwa wzrok potencjalnego czytelnika (niestety widać na niej również odciski palców posiadacza). Bardzo miłym dodatkiem jest mroczna zakładka do książki, wykonana ze śliskiego i przyjemnego w dotyku papieru. Treść pisaną w wydaniu uzupełniają naprawdę klimatyczne rysunki Macieja Kamudy, które są ściśle powiązane z filmem, więc nie ma tutaj mowy o odstępie od pewnych przyjętych schematów. Na końcu publikacji znajdziemy również warte przeczytania posłowie przybliżające postać autora i prezentujące pokrótce zarówno prace nad książką, jak i filmem.
Książkowy Obcy nie jest przedstawicielem wybitnej literatury i zdecydowanie dedykowany jest on głównie do wielkich miłośników filmowej wersji. Tylko tacy czytelnicy docenią mocniejsze skupienie się na bohaterach i okazję poznania nieco odmiennego spojrzenia na całą dobrze znaną historię. Jeśli zaliczasz się to tego grona, to zdecydowanie powinieneś przygotować odrobinę wolnego miejsca w swojej domowej biblioteczce.
Autor: PopKulturowy Kociołek Data: 28.02.2020