Prawdziwy kibic z Półwyspu Apenińskiego święcie przekonany jest o tym, że piłka nożna to wytwór ich kultury, nie ma sensu wdawać się z nim w tej kwestii w polemikę, bo i tak stwierdzi, że oni już rozgrywali mecze, kiedy Anglicy dopiero schodzili z drzew. Doskonale oddaje to status futbolu w tym kraju, gdzie równoznaczny się on z dobrym jedzeniem i piękną kobietą (przynajmniej dla męskiej części społeczeństwa). Nie oznacza to jednak, że fanami są tak tylko faceci, wręcz przeciwnie kibicem może być tam każdy: począwszy od leciwej emerytki, przez poważanego biznesmena czy lekarza na księdzu lub zakonnicy kończąc.
John Foot podjął się naprawdę trudnego zadania przedstawienia w skondensowanej formie czegoś, co trudno jest jednoznacznie opisać słowami. Pomimo pewnych ograniczeń i pewnych potknięć, udało mi się stworzyć dzieło wybitne (jak na daną chwilę), które stara się w sposób dość kompleksowy pokazać Włochy od strony piłkarskiej. Książka podzielona jest na kilka istotnych części: historia; zawodnicy i trenerzy; kibice; media; skandale; drużyna narodowa oraz cała reszta. Jest to bardzo ogólne zaprezentowanie zaserwowanej tutaj czytelnikowi treści, ale dość dobrze oddaje to, czego można spodziewać się podczas lektury ponad 700-stronnicowego tomiszcza.
Część poświęcona przeszłości skupia się na początkach piłkarskich Włoch z końca XIX wieku, stopniowo przesuwając się ku czasom współczesnym. Autor stara się tutaj pokrótce pokazać rozwój tamtejszego futbolu, który z kolejnymi mijającymi latami zaczął odgrywać coraz to poważniejszą rolę na scenie europejskiej, a nawet światowej. Nie brakło tutaj również krótkiego cofnięcia się do jeszcze odleglejszych czasów, w który to we Florencji rozgrywano pewnego rodzaju mecze (niemające kompletnie nic wspólnego z futbolem takim, jakim my go znamy), ale dające sporej części kibiców podstawy do przeświadczenia, że to właśnie Włochy są ojczyzną piłki nożnej.
Rozdziały, w których znajdziemy informacje na temat zawodników (podział na poszczególne formacje) i trenerów, mogą wzbudzać w czytelniku pewną dożę braku satysfakcji. Nie da się w jednej książce umieścić i odpowiednio opisać, wszystkich istotnych osób. Śmiem wątpić, czy dałoby to radę nawet zrobić w kilkunastu grubych tomach. Autor moim zdaniem i tak wykonał kawał bardzo dobrej roboty, starając się przedstawić tutaj osoby, które odcisnęły dość mocno piętno na tamtejszej piłce. Spora część z nich swoje najlepsza lata miała w okresie między wojennym lub zaraz po II Wojnie Światowej, o ile dla Włochów są to prawdziwe legendy to dla przeciętnego kibicią z pozostałych rejonów starego kontynentu, mogą być to osoby dość mało znane. Oczywiście znalazło się tutaj również miejsc dla prawdziwych legend, o których musiał słyszeć każdy: Lippi, Trapattoni, Riva, Baggio, Rossi, Meazza i wiele innych. John Foot poświęcił również trochę miejsca zawodnikom z zagranicy, którzy mieli okazję próbować swoich sił na Półwyspie Apenińskim. Jedni z nich grali we Włoszech przez lata na równym poziomie, będąc wzmocnieniem swoich klubów, inni dość szybko przenieśli się gdzie indzie a jeszcze inni stali się prawdziwymi gwiazdami (po równo kochanymi i znienawidzonymi przez miliony np. Maradona).
Bardzo istotną częścią całej książki, jest rozdział poświęcony przeróżnym aferom, które nękały piłkarskie Włochy przez ostatnie sto lat. Jest to jedno z niewielu państw na świecie, gdzie polityka i biznes nieustannie przeplata się ze sportem i często prowadzi to do wielu dwuznacznych sytuacji. Italia to miejsce, gdzie jeszcze w latach 90-tych, małe oszustwa, kombinacje i naginanie przepisów do własnych potrzeb nie było postrzegane jako coś złego. Wręcz przeciwnie, przez swoją mentalność wiele osób uważało, że umiejętne załatwienie danej sprawy przez naginanie zasad o ile nie narusza się ich nazbyt mocno, to powód do dumy i pokaz zaradności. Nie dziwi więc fakt, że włoski futbol co jakiś czas, nieustannie od swojego powstania, jest nękany przez jakieś afery. Korupcja sędziowska, sprzedawanie meczów, afery bukmacherskie, wykorzystywanie klubów do prania brudnych pieniędzy, kontakty z mafią - do wyboru do koloru. Co prawda nie wydążyło się tutaj nic czego nie doświadczyłyby również inne kraje, ale tylko we Włoszech, dość szybko przechodzi się nad tym do porządku dziennego i zabawa trwa dalej. W tym przypadku doskonale sprawdza się stare łacińskie przysłowie „Panem et Circenses” – dać kibicom chleba i igrzysk a szybko zapomną o pewnych problemach natury prawnej (nawet jeśli ich ukochany klub zostanie zdegradowany za ewidentne przekręty to i tak będą doszukiwać się winy innych).
Ciekawą częścią „Calcio” jest ta poświęcona zarówno kibicom, jak i mediom sportowym. Włochy to bardzo specyficzny rynek, na którym prawdziwym kibicem określa się ponad 40 milionów mieszkańców. Nie przekłada się to jednak w żaden sposób na potencjalne frekwencje na stadionach. Włosi uwielbiają oglądać mecze siedząc sobie wygodnie w domu, zamiast kupić bilet i pójść zobaczyć widowisko na żywo. Zresztą same transmisje telewizyjne odbiegają dość często od tego, do czego my jesteśmy przyzwyczajeni. Profesjonalizm w komentowaniu spotkań? Chłodne i dokładne analizy wydarzeń boiskowych w telewizyjnym studiu? O tym można zapomnieć, południowe gorące kibicowskie głowy, uwielbiają, kiedy ktoś mówi ich dosadnym językiem i widać, że ekscytuje się danym wydarzeniem piłkarskim. John Foot stara się pokazać obraz kibica, który jest mocno kapryśny i bardzo wymagający i nigdy nie wiadomo kiedy ktoś, kto był jego wielkim idolem nagle stanie się obiektem jego nienawiści. Oczywiście nie brakuje tutaj obrazu Włocha, który doskonale zna się na piłce nożnej (zresztą, jak i na wszystkim innym), który w dużej części powinien nam być dość bliski (jednak mamy coś wspólnego z południem starego kontynentu).
Autor: PopKulturowy Kociołek Data: 23.09.2019