OPIS
Na fotelu zwisał jak worek korpus mężczyzny w średnim wieku, ubranego w koszulę i służbową kamizelkę w serek, poza tym niewiele było widać w tej ciemności. Chwyciłem za puls, było całkiem tak samo jak w prosektorium - najmniejszego szmeru, najmniejszego uderzenia czy dreszczu. Za to od dłoni czuć było swąd spalenizny. Przysunąłem ucho do ust, żeby wysłuchać oddech. Wyjąłem z kieszeni komórkę i poświeciłem na twarz. Muszę przyznać, że takiego okazu jeszcze nie widziałem: gałki oczne wywalone miał białkami do góry, włosy stały dęba, nawet wąsy sterczały na wszystkie strony, jakby na żel postawione. Moi koledzy na wydziale mieliby niezły ubaw, gdyby do nas trafił.