Jeszcze żyję, historia prawdziwa.

okładka

Jeszcze żyję, historia prawdziwa.

Produkt jest aktualnie niedostępny

Kliknij tutaj, jeśli chcesz otrzymać maila, gdy produkt się ukaże.

OPIS

Prawdziwa, wzruszająca historia dwojga młodych ludzi - dziewczyny z Krakowa i chłopaka z Sarajewa. Bohaterowie tej opowieści, wbrew wielu przestrogom i przeciwnościom - bo ona katoliczka, a on muzułmanin, walczyli o uczucie. To historia o miłości, rozłące, nadziei i wojnie. Tragizm wojny na Bałkanach nie został tu przedstawiony poprzez świat fikcji, jest realny, a przez to bliski każdemu człowiekowi.Ich losy zainteresowały kiedyś Waldemara Milewicza - legendę polskiego dziennikarstwa - który nakręcił o nich film. Teraz oni na kartach tej książki wspominają jego. Lektura dla młodszego i starszego pokolenia, którą czyta się jednym tchem.Autorka - Joanna Stovrag - jest tłumaczką języka chorwackiego, bośniackiego i serbskiego. W czasie wojny na Bałkanach towarzyszyła Waldemarowi Milewiczowi jako tłumacz w wyjazdach organizowanych przez TVP. Lektura dla młodszego i starszego pokolenia, bo o wielkim uczuciu, rozłące, rozterkach... sprawach zawsze i wszędzie aktualnych, choć ich tło bywa zmienne. Tłem książki jest wojna w Bośni, o której Polacy nigdy tak naprawdę nie wiedzieli za wiele, choć kraj ten jest oddalony od nas zaledwie o tysiąc kilometrów. W lipcu ubiegłego roku minęło 11 lat od masakry w Srebrenicy, a jej sprawcy do tej pory nie zostali rozliczeni; w listopadzie - 11 lat od zakończenia konfliktu, który stał się "wyrzutem sumienia Europy".

DODATKOWE INFORMACJE

  • Format:150x210 mm
  • Liczba stron:160
  • Oprawa:miękka
  • ISBN-13:9788360186510
  • Data wydania:28 maj 2007
  • Numer katalogowy:24919

RECENZJEjak działają recenzje?

biały kruk

Wreszcie świetna książka, biały kruk na polskim rynku, wreszcie ktoś ośmielił się napisać o miłości pięknie, z czułością, tak po prostu, naturalnie, bez wulgaryzmów, bez brudu i naciąganego modnego bełkotu zwanego często przez krytyków i recenzentów „literackością”.
W obecnym świecie tak mało mówi się o pozytywnych uczuciach. Ludzie niestety nie dzielą się dobrem, które przeżywają (a szkoda, bo każdy człowiek ma serce), jednak prawdziwe uczucia rozwijają się obok nas i wielu potrafi żyć pięknie. Warto to pokazywać, bo czytelnicy są spragnieni książek, w których jest nadzieja, a nie bezwartościowe pijackie czy bezwstydne monologi, seks, narkotyki i najgorszy ludzki brud.
Joanna Tlałka-Stovrag nie boi się mówić też o wierze, o Bogu, a na to decyduje się niewielu pisarzy. Robi to z taktem, jej słowa płyną naturalnie, z godną pozazdroszczenia prostotą, nie rażą co łatwo może się zdarzyć przy podjęciu tego tematu. Autorka również tu wychodzi obronną ręką, choć opisuje uczucie rozwijające się między ludźmi różnej wiary, przerwane niespodziewanym wybuchem wojny w Bośni. W tym kontekście nie dziwi pozytywna opinia na okładce Ojca Leona Knabita: „...zostałem wchłonięty przez wygrywającą miłość i przegrywającą nienawiść”.
W książce, oprócz wątku opisującego miłość młodych studentów: Polki i Bośniaka, jest również godny podkreślenia wątek o domu rodzinnym, o matce autorki. Jakże ten tekst różni się od popularnych obecnie tekstów o „toksyczności rodziców”, których wielu obwinia za swoje nieudane życie, nieudane związki, za niezdolność do miłości.
W „Jeszcze żyję...” jest coś, co należałoby nazwać „pokrzepieniem dla ducha”, bo mimo dramatyczności historii miłosnej, poczucie nadziei nie gaśnie przy lekturze – od początku do końca. A po skończeniu gwarantowany czas na przemyślenia o przeczytanym tekście – ta książka po prostu wywiera niesłychane wrażenie i pozostawia ślad!
Ja zainteresowałam się nią po artykule Magdaleny Huzarskiej-Szumiec pt. „Miłość w czasach wojennej zarazy”, jaki ukazał się w Gazecie Krakowskiej i przeczytałam przez noc, nie mogąc się oderwać. Gazeta poświeciła tej pozycji całą stronę oraz dołączyła zdjęcie autorki wraz z mężem i dziećmi. W książce jest dużo zdjęć, które przy historii prawdziwej są jej dodatkowym atutem – obejmują długi okres, bo od 1989 r. do 2006 r.
Książka wciąga jak mało która, nie męczy, nie nudzi. Już od pierwszych stron widać, że jest świetnie napisana, bo intryguje i zaciekawia. Dobry warsztat. Nikt, kto ją przeczyta, nie będzie stratny, bo ten tekst nie tylko potrafi poruszyć głęboko duszę, sprawić, że zastanowimy się nad tym, jak mało w nas umiejętności cenienia tego, że nasza ojczyzna żyje w pokoju, jak mało wytrwałości, wiary czy tolerancji; ale też można się z niej dowiedzieć dużo o Bałkanach, o tym, jacy ludzie tam żyją, jacy są, z czym borykali się przez wieki, czy są podobni do nas Polaków. Wiele ciekawych informacji jest podanych w taki sposób, że czytając, chłonie się je mimowolnie, bez trudu, bez męczących opisów. Jakby podawał nam je doświadczony wykładowca. W tej książce nie ma trudnych do przebrnięcia partii tekstu, nie ma sztampy, nie ma też koszmarów, mimo że to książka również o straszliwej wojnie, o której niestety szybko zapomniano. Kto z Polaków wiedział, że w XX wielu musiano w Sarajewie wykopać podziemny tunel, bo miasto było zablokowane kilka lat (było to najdłuższe oblężenie miasta w historii XX-wiecznych wojen).
Godne uwagi jest również to, że autorka nawet nie wymienia Slobodana Miloszewicia czy Ratka Mladicia, nie oskarża nikogo, choć pisze o Serbach, Chorwatach i Muzułmanach. Oby więcej było takich tekstów, zwłaszcza o tym konflikcie, w których autor potrafi zachować dystans i nikogo nie oskarżać.
Kolejną wartością jest wzmianka o znanym dziennikarzu Waldemarze Milewiczu. Autorka, która była jego tłumaczką, opisała swoje spotkanie z nim z dużą dozą obiektywizmu, choć wyraźnie można odczuć, że ona widziała w Milewiczu przede wszystkim dobrego człowieka – choć inni mogli mu mieć do zarzucenia, że pozuje i gra pod publikę; jedni go lubili, inni nie, jak to bywa między ludźmi, zwłaszcza w stosunku do kogoś, kto jest popularny i odnosi sukcesy. Na okładce książki jest dyskretny napis: „Bałkańska miłość uwieczniona kamerą Waldemara Milewicza”, gdyż Milewicz nakręcił film dokumentalny o bohaterach tej książki. Według mnie ten napis powinien być trochę większy, by przyciągnąć większą liczbę czytelników, bo choć ludzie odchodzą, od nas zależy, czy o nich pamiętamy. Chętnie sama też obejrzałabym ten film, niestety TVP nie powtarza programów tego reportera, a szkoda, bo jak dotąd nie ma dziennikarza choćby dorównującego Milewiczowi.
Książkę „Jeszcze żyję...” polecam gorąco, jest świetna, opisuje zwykłe-niezwykłe wydarzenia, porusza tematy ważne dla każdego człowieka, daje rzetelne informacje o Bałkanach i wojnie, jaka tam miała miejsce, nawet o roli ONZ i, co warto podkreślić, może ja z zaciekawieniem przeczytać nastolatka, dojrzały mężczyzna, jak i osoba starsza.
Szkoda tylko, że nie jest bardziej obszerna, bo to corvus albus na rynku księgarskim.
Irena Szulc

Autor: Irena Szulc Data: 21.08.2007

DOSTAWA

DARMOWA dostawa powyżej 299 zł!

Realizacja dostaw poprzez:

  • ups
  • paczkomaty
  • ruch
  • poczta

OPINIE

Nasza strona używa plików cookies, w celu ułatwienia Ci zakupów. Więcej informacji znajdziesz w polityce prywatności

© 2006-2024 Gildia Internet Services Sp. z o.o. and 2017-2024 Prószyński Media Sp z o.o. PgSearcher