OPIS
„Rudzińskiego ominęły jałowe w znacznej mierze spory poetyckie kolejnych „awangard”, trwające niemal pełne stulecie. Pojawił się w poezji w momencie, kiedy coraz swobodniej zaczęto odwoływać się do szerokiej tradycji literackiej, a liryka na powrót przestała „wstydzić się” wzruszeń. Stąd ta – powiedziałbym – niemożliwa wcześniej swoboda w odwołaniach do poprzedników oraz w podejmowaniu różnorodnych motywów. Jeszcze Zbigniew Herbert – przypomnijmy – „tłumaczył się”, że nie potrafi się uwolnić od czułości czy pisania „nieważnych wierszy o kwiatach”.
Krzysztof Rudziński zaś – dodajmy nieco żartobliwie – nie musi już się „tłumaczyć” z wiersza o róży, i to… niebieskiej.”
Ze Wstępu Waldemara Smaszcza