OPIS
Mewy za promem duże i tłuste jak albatrosy; marynarze, którzy na pokładzie serwują herbatę koloru miedzi; Bosfor: świetliste schronienie dla wszystkich, dla których dzień powszedni to wygnanie z życia tak wygląda Stambuł po przyjeździe. Niegdyś nazywano go Bizancjum, potem Konstantynopolem, a dla Greków do dzisiaj pozostaje miastem wszystkich miast, jedynym, które nie potrzebuje nazwy. Piętnaście milionów mieszkańców czyni z tej stolicy największą metropolię Europy. Czy może jednak Azji? Autor każdego dnia bezpośrednio doświadcza, jak Wschód i Zachód zazębiają się i jednoczą między osmańskim przepychem i nowoczesnym nocnym życiem. Pokazuje Stambuł rybaków i sprzedawców sezamowych obwarzanków, kierowców dolmuşów i piosenkarzy muzyki arabesk, pisarzy i designerów. Szuka odpowiedzi na pytanie, dlaczego Turcy są tak nieszczęśliwi. Wyjaśnia również, jakie jest idealne zastosowanie tureckiego białego chleba oraz z jakiego powodu nawet zapachy są tutaj polityczne. Prowadzi przez chaos na ulicach i przez rozgałęzienia bizantyńskiej biurokracji. Zabiera nas również na Wyspy Książęce, na których stambulczycy wypoczywają. Zdradza nam różnicę między kauförem i golibrodą, pokazuje, jak wygląda kobiecy piknik w łaźni parowej, i wyjaśnia, skąd się wziął zakaz noszenia wąsów oraz obowiązek zakładania kapeluszy, a także dlaczego Bosfor ratuje życie stambulczykom często cierpiącym na depresję.