OPIS
Dla jednych był militarnym geniuszem, uosobieniem cnót żołnierskich i niezłomnym obrońcą Ameryki i demokracji. Dla innych nadętym bufonem, przekonanym o własnej wielkości i wyjątkowości, który nie wahał się poświęcać podkomendnych oraz manipulować przełożonymi dla osiągnięcia sławy, chwały i własnych celów. - Mam spotkanie z prawą ręką Pana Boga - mówił swoim współpracownikom prezydent Truman w 1951 roku, przed spotkaniem z generałem, który przez ostatnie pół wieku był na pierwszej linii każdej wojny prowadzonej przez USA. Bił się z Meksykanami, dławił filipińską rebelię. W czasie I wojny światowej, w przysłanym przez matkę szaliku i szpicrutą pod pachą, paradował na pierwszej linii frontu we Francji. Był komendantem West Point i szefem sztabu armii amerykańskiej, ale zawsze szczerze brzydził się sztabowymi intrygami. Oto jego historia.