OPIS
Bohema artystyczna, awangardowe kluby, szykowne kobiety i tętniące życiem kawiarnie – świat lat sześćdziesiątych, za którym tęsknimy
Czy premier Cyrankiewicz był miłośnikiem pięknych kobiet, dobrych alkoholi i wykwintnych dań? Czemu małżeństwo Elżbiety Czyżewskiej z Amerykaninem wzbudziło sensację towarzyską? Kto złączył łańcuchem dłonie świeżo poślubionych państwa Cybulskich? Czy również dzieci prowadziły życie towarzyskie na transatlantyku „Batory”, podczas gdy rodzice oddawali się przyjemnościom leżakowania na pokładzie?
Andrzej Klim zabiera nas w podróż do barwnych lat sześćdziesiątych, kiedy w warszawskim SPATiF-ie dyskutowano Heideggera i szanse odzyskania niepodległości, Czesław Niemen koncertował w Stodole, a w sylwestrową noc Szampanskoje Igristoje lało się strumieniami. Pokazuje szerokie spektrum życia kulturalnego ponurym PRL-u, zaprasza do kultowych miejsc, kabaretów, klubów studenckich, odsłania kulisty życia towarzyskiego w ośrodkach wypoczynkowych i sanatoriach, a także osobliwości rozrywek kultywowanych w kręgach dyplomatycznych.
W książce przeczytamy wspomnienia takich osób, jak: Maryla Rodowicz, Daniel Olbrychski, Jerzy Gruza, Zofia Czerwińska, Janusz Głowacki, Marek Hłasko, Andrzej Łapicki, Agnieszka Osiecka, Urszula Sipińska.
Andrzej Klim – dziennikarz i redaktor (pracował m.in. dla „Gazety Wyborczej”, PAP-u, „Profitu”, „Claudii”, „Press” i „Newsweeka”). Historyk sztuki i archiwista. Absolwent Wydziału Nauk Historycznych oraz Wydziału Sztuk Pięknych UMK w Toruniu oraz studiów doktoranckich na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. Współautor przewodników po kościołach Torunia. Konsultant ds. historii General de Producciones y Diseno S.A. (GPD), projektu konkursowego koncepcji Muzeum Historii Polski w Warszawie.
Fragment publikacji
Jeremi Przybora, współtwórca legendarnego „Kabaretu Starszych Panów”, uważał, że jego pierwsza wizyta w SPATiF-ie była czymś w rodzaju dopuszczenia do środowiska, które nazwał Parnasem, a nastąpiła ona dopiero po sukcesie „Kabaretu”. „Późno, bo późno pan wystartował, ale za to tak, że muszę panu pogratulować” – powiedział Przyborze na przywitanie Janusz Minkiewicz i zaproponował wypicie bruderszaftu, co też panowie niezwłocznie uczynili. „Wypadki potoczyły się jak lawina. Przechodziłem z rąk do rąk, podawano mnie sobie od stolika do stolika. Wprawdzie byli to na ogól ludzie nietrzeźwi, a reakcje ludzi nietrzeźwych redukować należy do, powiedzmy, 30 procent, żeby poznać, jak by się zachowali, gdyby byli trzeźwi. Ale i ten procent wystarczyłby człowiekowi, żeby od tego osłupiał, wpadł potem w stan zażenowania, który to stan stopniowo, ale szybko, przechodził w euforię. Bo jak się zachować, gdy wybitny plastyk przyklęka przede mną, twierdząc, że pocałuje mnie w rękę. Wiem, że słowa nie dotrzyma, a jednak odruchowo chowam prawą dłoń za siebie, a tu już ktoś inny – nie mniej sławny reżyser – ciągnie mnie za tę dłoń do swego stolika, przedstawiając pięknej kobiecie, która na moje nazwisko reaguje słowami: »Przecież wiem!«. I wpija mi się w usta znienacka, a kiedy zaczynam się od tego pocałunku uwalniać, patrząc z niepokojem na jej partnera, dodaje: »Nim się nie przejmuj, on mnie zna.