Ciekawa pozycja dająca wiele do myślenia Tortury i płonące stosy, dwa elementy, które od bardzo dawna nierozerwalnie kojarzone są ze Świętą Inkwizycją. Prawda w tym temacie jest jednak zgoła inna. Książka W obronie Świętej Inkwizycji, jak sama nazwa wskazuje, stara się więc obalić liczne mity i ukazać przeszłość taką, jaka była naprawdę.
Poruszany tutaj temat, był, jest i pewnie jeszcze długo będzie mocno kontrowersyjny dla części społeczeństwa, właśnie przez pryzmat masy nieprawdy i niedopowiedzeń. O ile przeciętny człowiek nie musi posiadać ogromnej wiedzy o Świętej Inkwizycji i powielanie pewnych nieprawd jest mu wybaczone, to już nie działa to w stosunku do niektórych historyków. Szczególnie że tematyka jest bogato udokumentowana i wystarczy tylko sięgnąć do materiałów źródłowych. Jeśli więc ktoś wykształcony kreuje własną prawdę, robi to albo złośliwie, albo celowo.
Jeśli chodzi o samą publikację, to rozróżnimy w niej dwie najważniejsze części. W pierwszej autor stara się ukazać instytucję Świętej Inkwizycji z perspektywy czasów, w jakich została powołana. Opisuje on tutaj mentalność danego okresu oraz liczne grupy heretyckie, których działanie wymusiło reakcję kościoła. Wiele z nich było na tyle skrajnych, że w czasach współczesnych zostałaby one momentalnie określone sektami i władze podjęłyby w stosunku do nich należyte działania. Mamy więc tutaj do czynienia ze sporą dawkę historii, która jest ciekawa, jednak nie każdy będzie nią mocno zainteresowany.
Prawdziwy „perełka” książki to część druga, gdzie obalane są poszczególne mity, nieprawy i półprawdy związane ze śledczo-sądową instytucją kościoła. Autor Roman Konik stara się tutaj poruszyć najważniejsze aspekty jej funkcjonowania, które na przestrzeni lat zostały mocno wypaczone. Znajdziemy więc tutaj między innymi rozdziały poświęcone torturom, karom śmierci, procedurom działania inkwizycji, Inkwizycji hiszpańskiej, kilku największym procesom czy sprawą czarownic. Poszczególne podrozdziały to nie tylko ukazanie prawdy, ale również masa ciekawostek i faktów, o których przeciętny człowiek nie miał pojęcia.
Mało osób zdaje sobie na przykład sprawę z tego, że podczas tortur, które nie było, aż tak często stosowane, zawsze przy skazanym musiał być lekarz i on decydował czy można kontynuować przesłuchanie. Mało tego oskarżonemu przysługiwał „obrońca”, który dbał o jego podstawowe prawa.
Mówienie, że Inkwizycja spaliła na stosie dziesiątki (setki) tysięcy ludzi to również mocne „niedopowiedzenie”. Owszem były wyroki śmierci (jednak ich liczba nie była tak ogromna i w większości przypadków była dokonywana przez władze cywilne). Przeważająca większość wyroków, były to kary kanoniczne (np. określona ilość modlitw do odmówienia, konieczność opuszczenia danego kraju czy w niektórych przypadkach więzienie).
Ciekawymi rozdziałami są tutaj również te poświęcone indeksowi ksiąg zakazanych czy Hiszpańskiej inkwizycji. W pierwszym poznajemy fakty związane z „cenzurą”. Mało kto wie, że np. pierwszy indeks ksiąg zakazanych został wprowadzony przez protestantów i to oni nakazywali masowe palenie wybranych dzieł. Kościół owszem zakazywał czytania niektórych publikacji, jednak sporadycznie je niszczył i do tej pory przechowuje on takie dzieła w swoich zbiorach jako dziedzictwo ludzkości. Poruszona zaś tutaj sprawa Hiszpańskiej inkwizycji, która została powołana przez władze Hiszpanii i nie zawsze była akceptowana przez kościół. Dochodziło więc do sytuacji kuriozalnych, kiedy to Hiszpańskie sądy inkwizytorskie skazywały kogoś na daną karę, zaś Rzym taki wyrok uchylał. Wiele osób będzie również kojarzyć Hiszpańską inkwizycję z popularnym skeczem grupy Monty Python. „Nikt nie spodziewa się hiszpańskiej inkwizycji!” to żart mocno przewrotny, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że osoba oskarżona o herezję, była wcześniej informowana o stawianych je zarzutach, miała określony czas na „skruchę” i doskonale wiedziała, kiedy przybędą „sędziowie” na jej proces.
Na temat poszczególnych rozdziałów, można byłoby napisać jeszcze wiele pozytywnych słów. Szkoda więc, że pochłaniając treść książki, odnosi się wrażenie, że autor jedynie musnął tematykę i mógł zagłębić się w nią o wiele mocniej. Należy zdać sobie jednak sprawę z tego, że pogłębiając treść i zwiększając objętość książki, automatycznie zmniejszyłaby się również liczba potencjalnych odbiorców (tama smutna prawda).
Pozycja godna uwagi przez czytelnika o otwartym umyśle
W obronie Świętej Inkwizycji to naprawdę dobra i warta uwagi pozycja książkowa, która niestety nie jest dla każdego. Po publikację głównie powinny sięgnąć osoby o otwartych umysłach, które chcą poznać inną prawdę niż ta pokazywana w mainstreamie, i na jej podstawie wyciągnąć własne wnioski. Jeżeli zaś ktoś ma bardziej „sztywne” poglądy na temat kościoła, to zdecydowanie powinien poszukać czegoś innego – po co się denerwować.
Autor: PopKulturowy Kociołek Data: 17.08.2020