OPIS
Kiedy Krystyna i Władysław Pękalowie ze Skierniewic mieli już dwóch synów i czekali na córkę – w prima aprilis przychodzi im na świat… Marunio.
To ja, dziś mamut, lat 64, zwany Maruchą. Od 44 lat bez żadnego sznurka związany z Rzeszowem. Publikowałem na powierzchni, w podziemiu, i znowu na powierzchni. Popełniłem 8 książek (wiersze, krótkie prozy, publicystyka, krytyka), a mógłbym wydać od razu kilka następnych, ale na szczęście dla czytelników nie lubię denerwować ich zbyt często. A dlaczego napisałem tę komedię? Kiedy na spotkaniach autorskich czytam jej fragmenty, po wybuchach śmiechu nieodmiennie słychać: – Samo życie!… Trzeba dodać: – Niestety. Zapisałem więc tę naszą pospolitość, żeby nie dostać – według diagnozy Karola Irzykowskiego – „dostojnego bzika tragizmu”. Może Tobie, Czytelniku, też się to uda? Nauczyciel, kierownik literacki, właściciel sklepu z ciuchami na wagę, a przez 20 lat dziennikarz (sądzony tylko w 2 procesach prasowych) – to wykonywane zawody, obok profesji niezbyt grubego literata; z racji uprawiania tych zawodów nie czuję się zawiedziony.
Używam tytułu, na który – twierdzę bezczelnie – w pełni zasłużyłem, a brzmi on: director of four sons. Moje motto: W dobie sukcesów odnieść sukces to żaden sukces. Ale ponieść klęskę i się z niej podnieść, ooo, to jest sukces. Wysoki Sądzie Czytelników! W ostatnim słowie mej prośby o łagodny wyrok, wypraszam sobie zaglądanie mi między akapity strony internetowej „Terra Marucha”.
Marek Pękala