OPIS
To nie powrót do społeczeństwa religijnej, politycznej lub jakiejkolwiek innej karności stanowi szansę dla istnienia – jest nią raczej społeczeństwo unowocześniające się, czyli emancypujące. Co prawda wzmaga się w nim iluzja „ja”, jego głupawy narcyzm i żarłoczny egoizm, lecz jednocześnie właśnie w nim otwiera się przestrzeń dla ostatecznego porywu istnienia. Czyli – tam gdzie wzmógł się grzech, jeszcze obficiej wylała się łaska? Z pewnością tak, jakkolwiek ostateczny triumf dokonać się może tylko w nielicznych, jeśli zgoła nie zastąpi go absolutna porażka. Wielka katastrofa istnienia, które wychodząc na poszukiwanie siebie, nigdy już nie powróci do domu, lecz będzie się samo pożerać przez swoich niedoszłych zbawicieli.
„Istnienie jest Bogiem” – to jedna z kluczowych i najbardziej brzemiennych w skutki tez Mistrza Eckharta, stanowiąca również punkt wyjścia dla anonimowego autora traktatu Teologia niemiecka. Istnienie jest Bogiem, ogarnia wszystko i jest całymi nami. Wszystko bowiem, co jest, do niego należy i w nim uczestniczy. Nic – w sensie ontologicznej obiektywności – nie pozostaje poza istnieniem. Wszystkim jest ono. Każdy z nas to jego fenomen. A jednak jest coś, co się z istnienia wyłamuje. Tym czymś jest „ja”, które nie chce być tylko przejawem, nie chce być tylko – by sparafrazować piękną metaforę Nietzschego – zmarszczką na wiecznym oceanie. „Ja” chce być swoim własnym istnieniem, chce niezależności i autonomii, chce być swym własnym panem, swoim własnym bogiem. A jeśli ma mieć Boga poza sobą, to chce być dla niego partnerem, odrębnym drugim „ja” obok jego „ja”. Lecz wtedy istnienie nie jest już Bogiem, jest czymś rozczłonkowanym między istniejące podmioty, rozerwanym na strzępy przez ich dążenia, „ja” mające na celu. I dlatego właśnie „ja jest grzechem”, pierwotną przewiną Adama, czyli każdego człowieka.