Etty Hillesum, a właściwie Esther Hillesum, była holenderską Żydówką, pochodzącą z rodziny, której sprawy religijne były zupełnie obojętne. Żyła w latach 1914-1943 i jak wielu członków swego narodu, poniosła śmierć w hitlerowskim obozie koncentracyjnym, w Auschwitz-Birkenau.
Etty studiowała prawo oraz język i literaturę rosyjską. Ponieważ jednak cierpiała na zaburzenia psychosomatyczne i nawracające napady depresyjne, zdecydowała się na rozpoczęcie terapii u chiromanty Juliusa Spier. Rok później sama napisała, że datę tego pierwszego spotkania z Juliusem, 3 lutego 1941 r., powinna uznać za datę swoich prawdziwych narodzin. Od razu zaczęłam zastanawiać się, co takiego się stało, że ten właśnie dzień był dla Etty aż tak ważny? Przede wszystkim (jak pisała sama Etta) Julius poprowadził ją ku poznaniu Boga. Drogą do tego poznania było odkrywanie i zgłębianie Pisma Świętego. Poza tym, Julius namówił Etty do codziennego pisania pamiętnika. Dzięki temu powstało jedenaście zeszytów pamiętnika, który dodatkowo uzupełnionych przez ponad siedemdziesiąt listów. To właśnie z tych listów i zapisków z nich czerpiemy wiedzę o ostatnim, półtorarocznym okresie w życiu Etty. Warto pamiętać, że przecież jej przeżycia, obawy i myśli, były wspólne dla większości holenderskich Żydów. Latem 1942 r., Etty zostaje zatrudniona w Radzie Żydowskiej. Pracowała tam zaledwie dwa tygodnie. Nie mogła wytrzymać pośród ludzi, którzy skoncentrowani byli na ratowaniu własnej skóry. Poprosiła, aby ją zatrudniono, jako pomoc socjalną w obozie Westerbork. Obóz ten miał za zadanie zbierać wszystkich Żydów z Holandii i przygotowywać ich do dalszego transportu na Wschód, do obozów koncentracyjnych. Jednocześnie wszystkim kierowanym tam Żydom kazano wierzyć, że na Wschodzie znajdą dla siebie miejsce do osiedlenia. Ponieważ nikt nie chcial w Westerbrok pracować, Etty od razu dostała etat. Wreszcie Etty mogła pracować tam, gdzie wg. niej praca miała sens. W tym piekle beznadziei czuła się (i była) potrzebna. Niosła otuchę ludziom, bo jak pisała zawsze znajduje odrobinę Boga w tych, których spotyka. Jednak Etty choruje i to poważnie. Wraca do Amsterdamu, opuszcza potrzebujących, którzy przebywali w obozie. Poddaje się kuracji, zdrowieje i wtedy zrobiła coś, na co chyba większość z nas nigdy by się nie zdobyła - po wyzdrowieniu dobrowolnie powróciła do obozu Westerbork, chociaż wiedziała doskonale co ją czeka; jak sama powiedziała (...) chcę dzielić los swego narodu (...). W sierpniu 1943 r. wyjeżdża wraz z transportem do Auschwitz-Birkenau, gdzie ginie zamordowana przez nazistów. Dla nas taka decyzja Etty moze być szokująca, ale trzeba pamiętać, że nie była aż tak odosobniona w owych czasach: postępowanie Etty jest bardzo zbliżone do decyzji, jaką podjął Janusz Korczak. Podczas gdy ona z własnej woli wróciła do obozu, aby zająć się swoimi podopiecznymi, on także dobrowolnie pojechał z dziećmi do obozu koncentracyjnego. Dla obojga śmierć wcale nie była najgorszym co może spotkać człowieka; zdawali sobie wszak sprawę, że kiedyś wszyscy musimy umrzeć. Dla nich najważniejszym było zachowanie własnego człowieczeństwa i pomoc innym w osiągnięciu tego celu.
Autorem książki Etty Hillesum. Świadek Boga w otchłani zła. jest Ives Bériault. Jest on kanadyjskim dominikaninem i stworzył dzieło wyjątkowe napisał przejmującą duchową biografię holenderskiej Żydówki, która w wieku niespełna trzydziestu lat zginęła w Oświęcimiu. Co ciekawsze, Etty nigdy nie przyznawała się do żadnej konkretnej religii, nie praktykowała ani judaizmu, ani też nie przyjęła chrześcijaństwa. Jej wspomnienia są jakby łącznikiem pomiędzy obiema religiami, a przy tym są świadectwem niesamowitej głębi obcowania z Bogiem, która tak niewielu z nas jest dana. Należałoby się zastanowić, czy w takim miejscu, jak Auschwitz, w miejscu każni i niewyobrażalnego wprost okrucieństwa, jakie człowiek zgotował drugiemu człowiekowi, czy można w takim miejscu odnaleźć Boga, w miejscu gdzie wydaje się, że go absolutnie nie ma? Etty starała się znależć Boga wszędzie. Odnalazła go w przyrodzie i drugim człowieku, najwspanialszych dziełach Boga. Chociaż naziści zamknęli ja w piekle Auschwitz, przyroda nadal istniała, pory roku się zmieniały, najwspanialsze dzieło Boga nadal trwało.
Warto przeczytać ta niewielką książkę, niezależnie od tego czy jest się osobą wierzącą czy też nie. Autor nie stworzył poradnika, jak dotrzeć do Boga, ani propagandowej pozycji o mocy Boga i modlitwie. Stworzył natomiast pozycję o niesamowitej osobie, która nie poddała się, nie dała się okrucieństwu holocaustu i do końca pozostała osobą ufną, pełną nadziei, a w okropieństwie, dramacie, który ją otaczał odnalazła niesamowite wprost wsparcie. Nie jest to pozycja łatwa i przyjemna, wręcz odwrotnie, ale jest to książka bardzo ważna. Na mnie wywarła ona niesamowite wprost wrażenie. Nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się ją zapomnieć. Gorąco zachęcam do lektury.
Autor: Katarzyna Maciejewska Data: 07.02.2012