OPIS
W książce tej Remi Parent mówi nie tyle o śmierci końcowej, ale przede wszystkim, o ciężarze codziennej śmierci: chore ciało, które niszczy ważne dla nas plany, miłość, która wydawała się coraz mocniejsza, a która stopniowo słabnie, niezliczone zwolnienia z pracy, które skazują na brak poczucia bezpieczeństwa i łamią egzystencję osobistą i rodzinną, przerażające statystki samobójstw ludzi młodych... Autor porusza tutaj trudny, często pomijany temat. Możemy bowiem nie mówić o codziennej śmierci, jednak wówczas dyktuje nam ona swoje prawa i tym łatwiej manipuluje naszym życiem, tak że staje się nienazwanym i niemożliwym do nazwania upiorem, a my unikamy patrzenia jej w twarz.