OPIS
O tej książce nie sposób pisać jak recenzent. Można – tak myślę – być tylko jej uważnym i głęboko poruszonym czytelnikiem. Nawet inaczej – kimś, kto słucha opowieści o wielkiej miłości, umieraniu, śmierci... O tym, jak człowiek, który głęboko wierzy w Boga, nie zawsze umie Go pojąć. A nawet więcej, wierząc głęboko w Jezusa i Jego człowieczą mękę umierania, porównuje tę śmierć z innym konaniem. A tym, kto próbuje opisać, wypłakać się, zrozumieć, jeśli to można, śmierć a przedtem życie w cierpieniu swej matki, jest ksiądz. Nie ma tu nic z płomienia buntu. Jest tylko, i to chyba najważniejsze, bardzo wyciszona, ale ogromnie szczera relacja. Napisałem „ogromnie”, a przecież „szczere” powinno być bez stopniowania. W życiu jest jednak inaczej. A szczególnie w zapisywaniu swoich uczuć. Tyle jest szczerych zapisów, a jakby pękniętych. Bo tak trudno opisać wielki ból. Czasem właśnie nie udaje się szczerze. Tu zaś nie literatura, ale to też nie pamiętnik. No nie wiem co – ale czytałem z coraz większym – czym – zaciekawieniem Współczuciem Nie ma właściwego słowa. Ale jest książka. Ważna dla czytelników. Bo to są treny, pieśń żałobna pisana przez kogoś, kto stanął u bram śmierci – a te bramy zamknęły się za ukochaną osobą. Opowieść człowieka, co wierzy tak głęboko, że nie zawaha się mieć wątpliwości w rozmowie z Bogiem. Relacja bólu a jednocześnie opowieść o życiu kapłana, organizatora życia w miejscach, gdzie pracuje, sportu, drużyn bokserskich. I poety. Bo są tu i wiersze. Bardzo ciekawe – zwróćcie uwagę na „Jacy ludzie”. Nie da się oceniać tej książki. Ona jest. Dla mnie ważna. Myślę, że taką stanie się dla innych. Nie da się do końca zrozumieć czyjegoś bólu, choćby się bardzo chciało. Ale nie da się takiej sprawy ominąć. Może ta dziwna opowieść jest po to, abyśmy i siebie choć trochę zrozumieli. A może jest pismem wysłanym do Nieskończonego... O czym O małym – wielkim, zwyczajnym istnieniu. Gdzieś daleko – wśród krajobrazu, jakiego już prawie nie ma..."