OPIS
Każda piosenka Zero Defex trwała jakieś piętnaście do trzydziestu sekund i absolutnie nie dało się ich od siebie odróżnić. Cały ich koncert mieścił się w czasie, który innym zespołom zabierało nastrojenie instrumentów.
Od kiedy byłem mały, zawsze chciałem przebrać się w kostium potwora, ale nie miałem pojęcia, że są one tak sztywne i ciężkie — i że tak cuchną.
Rzeczywistość nie ma niczym pojęcia.
Rzeczywistość jest pełna wątpliwości i niepewności.
Rzeczywistość bywa napalona i miewa dni, kiedy lubi czytać gazetki z dowcipami.
Rzeczywistość to ten starszy gość w miasteczku, narzekający, że wnuki znowu zwinęły mu sztuczną szczękę.
Rzeczywistość to pięciu kolesiów, którzy usiłują nastroić trzy gitary i jeden keyboard i strasznie im to nie idzie.
Rzeczywistość jest źródłem każdej gwiazdy i planety, każdej galaktyki. Każdego pyłku, każdego atomu, każdego kleptonu, sleptonu i leptonu.
Rzeczywistość jest źródłem każdego gluta w twoim nosie, każdej plamy potu na koszulce twojego starego, każdego kawałka gówna, który przyczepił ci się do zadka.
Rzeczywistość to ta chwila.
Poza tym są jeszcze dźwięki ostrego, hardcore’owego grania, potwory grasujące wśród makiet wytwórni filmowej i medytacja.
Wyjątkowa książka, w której buddysta znajdzie znajome zen w dzikiej, punkowo-potwornej scenerii, a punk — znajome klimaty z duchowym podkładem.