OPIS
O dzieciństwie Augustena Burroughsa można powiedzieć wszystko, oprócz tego, że było konwencjonalne. Przypadło na lata 70., czasy amerykańskiej fascynacji psychoanalizą, swobodą seksualną i poezją konfesyjną, a na nikim piętno tych szalonych czasów nie odcisnęło się wyraźniej niż na matce autora, Deirdre. Ta zabójczo inteligentna kobieta nie była w stanie poradzić sobie z rolą matki, byłej żony sfrustrowanego profesora matematyki i kiepskiej poetki, wciąż przekonanej, że któregoś dnia zadebiutuje na łamach "New Yorkera". Podczas wielogodzinnych sesji z wyglądającym jak skrzyżowanie Zygmunta Freuda i św. Mikołaja doktorem Finchem, wpada na pomysł, aby to na niego przerzucić ciężar wychowania syna. W ten sposób Augusten trafia do rodziny, w której dzieci mieszkają pod jednym dachem ze schizofrenikami, bawią się starym aparatem do elektrowstrząsów, a kiedy się kłócą, wyzywają się, używając do tego słów zaczerpniętych ze Wstępu do psychoanalizy.