OPIS
Okładka i ilustracje Andrzej Mleczko. Ze wstępu Profesor Doroty Simonides: Ktokolwiek choć raz zetknął się z Karolem Cebulą, musiał dojść do wniosku, że ma do czynienia z niezwykłe barwną, wręcz renesansową osobowością, która nie da się zmieścić w żadnych konwencjonalnych ramach. Może być bardzo wybuchowy, a zarazem niezwykle wrażliwy. Potrafi, kiedy należy, skrzyczeć kogoś za głupotę i ślamazarność, ale równocześnie niesie pomoc tym, którzy jej potrzebują. Dzieli się swym majątkiem w sposób rozważny, ucząc ludzi jak mają sobie samym pomagać. Uważa, że jego zadaniem jest mądre wspieranie innych w rozwoju, w nauce, w ratowaniu dziedzictwa regionalnego i narodowego. Słynie z tego, że dostarcza wędki, a nie rozdaje ryb. Jest człowiekiem społecznie niezwykle zaangażowanym, którego najbardziej drażni głupota. A widząc jej przejawy w naszej młodej jeszcze demokracji, nie wytrzymuje, bo jest bardzo niecierpliwy i nie ma już czasu liczonego na lata, toteż chwyta za pióro i pisze felietony, w których chłoszcze winnych, pełniąc rolę i Stańczyka, i satyryka, ale też zwykłego obywatela, żądającego swych praw zawartych w Konstytucji RP. Do Stańczyka zbliża go sceptyczna w stosunku do polityków postawa, wyrastająca jednak z ogromnego poczucia odpowiedzialności za Polskę. Tak rozumie patriotyzm. A ponieważ jest niezwykle spostrzegawczym obserwatorem naszego życia społecznego, kulturalnego i politycznego, byłby pożytecznym krytykiem „na dworze” każdego rządzącego. Ma ogromną umiejętność dostrzegania wszelkiej głupoty. Toteż drażnią go błędy, brak kompetencji, nieumiejętne poczynania zarówno urzędników, jak i obywateli. W zawartych tu felietonach podjął własną „naprawę Rzeczpospolitej”, chłoszcząc wszystkich, którzy na to zasługują. Nie szczędzi nikogo. Na równi dostaje się władzom gminy, samorządu i województwa, jak i ministrom, rządowi, premierowi, prezydentowi RP, a nawet prezydentowi Bushowi. Temu ostatniemu za politykę wizową w stosunku do Polaków. Ale nie jest to krytyka niszcząca. Autor ukazuje błędy, niedotrzymane obietnice, potknięcia i destrukcyjne działania urzędnicze po to, aby wszystkim było lepiej. Pragnie także obudzić z letargu nasze społeczeństwo, często jedynie narzekające, i przekuć je w społeczeństwo obywatelskie, które potrafi nie tylko domagać się swych praw, ale także uczestniczy świadomie w pracach samorządowych i w wyborach, które wie, do czego dąży. Dostaje się więc i tym obywatelom, którzy zamiast iść do lokali wyborczych, siedzą w domu, a potem zgłaszają swe pretensje i dzielą społeczeństwo na „MY” oraz „ONI”. (…) Biorąc do ręki ten zbiór felietonów warto pamiętać, że mamy do czynienia z autorem, który będąc bardzo aktywnym społecznikiem, ma prawo do wytknięcia wszystkich niedomagań współczesnej Polski, aby każdy Polak mógł być dumny ze swej ojczyzny. Cebula jest jak cebula szczypie, lecz trudno się bez niej obyć. Bywa dokuczliwy, ale w rezultacie wychodzi na zdrowie. Warto na koniec dodać, że przewrotny nieco tytuł książki pochodzi z wypowiedzi jednego z urzędników rządowych. Kiedy autor felietonów konsekwentnie i uparcie domagał się odpowiedzi na pytanie, co się stało z jego listem do premiera, usłyszał, żeby w końcu przestał, bo „zagraża bezpieczeństwu Państwa”.