Niestety, nie zdążymy dostarczyć tego produktu przed Świętami

Jądro ciemności.

OSZCZĘDZASZ 2,00 ZŁ

okładka

Jądro ciemności.

10% taniej
Inpost Paczkomaty 24/712,99 zł
Kurier Inpost12,99 zł
Kurier FedEx13,99 zł
Odbiór osobisty0 zł

Przy płatności za pobraniem do ceny wysyłki należy doliczyć5,00 zł

Wysyłka zagraniczna

Dostępność: 2-3 dni robocze

OPIS

O książce: Istnieją książki, które po wciągnięciu do kanonu, osiadają w nim i tracą swoją wywrotową siłę. Istnieją też takie, które nawet wpisane na listę „zabytków klasy zero” pozostają groźne. Takie wydaje mi się Jądro ciemności – wspaniałe, wieloznaczne, mroczne i skandaliczne arcydzieło. Znaczenie Jądra ciemności rosło powoli: w 1924 roku Thomas Stearns Eliot, jeden z największych poetów angielskich stulecia, wykorzystał zdanie z opowiadania Conrada jako motto do swojego poematu Wydrążeni ludzie, sygnalizując pokrewieństwo w szukaniu wyrazu dla pustki wewnętrznej jako podstawowej właściwości człowieka XX wieku; w 1939 Orson Welles przygotował radiową adaptację Jądra ciemności, planując przy okazji wersję filmową; w 1958 amerykańska sieć telewizyjna CBS nakręciła luźną adaptację powieści. Mocne uderzenie przyszło chyba dopiero w latach 70. – za sprawą dwóch niezwykłych filmów, które z tekstu Conrada czerpały inspiracje: w 1972 roku pojawia się Aguirre, gniew boży Wernera Herzoga, a w 1979 – Czas apokalipsy Francisa Forda Coppoli. Dwa te dzieła świadczyły, że Jądro ciemności jest przenośne: można zmienić realia i czas historyczny, można cofnąć się do okresu podbojów Ameryki Południowej albo wejść w wojnę amerykańsko-wietnamską, a zarazem, dzięki podsuwanej przez Conrada strukturze wyprawy do piekła, można wyjaśnić konkretne doświadczenia historyczne – potworne, graniczne, przerażające. Tekst Conrada stawał się uniwersalną przypowieścią o przechodzeniu ludzkiego w nie-ludzkie. – z posłowia profesora Przemysława Czaplińskiego Fragment książki: Rozdział I Wycieczkowy jacht „Nellie” obrócił się na kotwicy i znieruchomiał, nie łopocząc żaglami. Był przypływ przy niemal bezwietrznej pogodzie, a że jol zmierzał w dół rzeki, nie pozostało mu nic innego, jak stanąć i czekać na zmianę prądu. Estuarium wpadającej do morza Tamizy rozciągało się przed nami niczym początek nieskończonego morskiego szlaku. W oddali morze i niebo zlewały się w jedno, a w jaśniejącym powietrzu wygarbowane żagle płynących z prądem barek zdawały się trwać w bezruchu, zbite w gromadę czerwonych liści trójkątnego płótna, błyskając pomalowanymi pokostem rozprzami. Mgła snuła się po niskich, opadających ku morzu i zanikających płyciznami brzegach. Powietrze nad Gravesend ciemniało, a gdzieś z tyłu jęło skraplać się z żałobną powagą, rozpościerając się bez ruchu nad największym i najwspanialszym miastem świata. Naszym kapitanem i gospodarzem był Dyrektor Kompanii. Nas czterech z tkliwością wpatrywało się w jego plecy, gdy stojąc na dziobie, spozierał ku morzu. Na całej rzece nie było nikogo, kto choćby w połowie wyglądał tak żeglarsko. Przypominał pilota, który dla marynarza jest uosobieniem wiarygodności. Aż dziw brał, że nie pracuje gdzieś przy świetlistym ujściu rzeki, lecz za nami z tyłu – tam, gdzie rozpościerał się mrok. Połączyło nas, jak już gdzieś wspomniałem, morze, które spajało nasze serca w długich okresach rozłąki, a prócz tego nauczyło nas wyrozumiałości dla snutych przez każdego z nas opowieści – jak też wobec żywionych przez każdego z nas przekonań. Prawnikowi – najlepszemu ze starych przyjaciół – przypadła w udziale, ze względu na wiek i liczne cnoty, jedyna na pokładzie poduszka. Leżał również na jedynym w okolicy pledzie. Buchalter wyjął już pudełko domina i zabawiał się, budując domki z kostek. Marlow siedział na samej rufie ze skrzyżowanymi nogami, opierając się o bezanmaszt. Miał zapadnięte policzki, żółtą cerę, proste plecy, wygląd ascety i przypominał bożka z rozłożonymi na zewnątrz rękoma. Dyrektor, upewniwszy się, że kotwica dobrze trzyma, wrócił na rufę i usiadł pośród nas. Zamieniliśmy leniwie kilka słów. Potem na pokładzie jachtu zapadła cisza. Z takiego czy innego powodu nie rozpoczynaliśmy gry w domino. Ogarnęła nas zaduma, czuliśmy, że najlepiej będzie spokojnie zapatrzeć się w dal. Dzień kończył się w nieruchomym trwaniu rozkosznej świetlistości. Woda lśniła kojąco, niebo, bez jednej chmurki, było dobrotliwym

DODATKOWE INFORMACJE

RECENZJEjak działają recenzje?

Lista recenzji jest pusta

DOSTAWA

DARMOWA dostawa powyżej 299 zł!

Realizacja dostaw poprzez:

  • ups
  • paczkomaty
  • ruch
  • poczta

OPINIE

Nasza strona używa plików cookies, w celu ułatwienia Ci zakupów. Więcej informacji znajdziesz w polityce prywatności

© 2006-2024 Gildia Internet Services Sp. z o.o. and 2017-2024 Prószyński Media Sp z o.o. PgSearcher