OPIS
Zaczęło się od miniopowiadań drukowanych na łamach "bruLionu" i "Czasu Kultury". Potem przyszły kolejno: "Fractale" (1994), "Księga pasztetów" (1997) i "Pożegnania plazmy" (1999). Wszystkie objętościowo niepozorne - Natasza Goerke nigdy nie rozpieszczała czytelników ilością tytułów i stron. Było ich jednak w sam raz, by ta umykająca klasyfikacjom samoswoja proza refleksyjna - i poetycka, i ironiczna, i fantazyjna, i powściągliwa zarazem - zyskała uznanie krytyki i sporej rzeszy czytelników. "47 na odlew", nowa książka mieszkającej w Niemczech pisarki, przynosi potwierdzenie wysokiej klasy jej twórczości. A także dla znających jej poglądy na literaturę - choćby w kwestii fabuły i nadmiaru słów - pewne miłe zaskoczenie. Goerke bowiem wyraźnie w swoim pisaniu "się wydłuża" i fabularyzuje, czyli ma nam nie tylko coś - jak zawsze niemało - do powiedzenia, ale i do opowiedzenia, co czyni jej prozę bogatszą i pełniejszą.