Jason Aaron nigdy nie był i nie będzie jakimś wybitną scenarzystą. Zrobił kilka dobrych komiksów, reszta jednak to nic innego, jak powtórka z rozrywki i kopiowanie motywów, które wszyscy doskonale znają. Do głosu dochodzi tutaj prawda z „Rejsu”, że lubimy to, co już znamy. I tak też jest z jego „Doktorem Strange’em”. Akurat komiks ten wyszedł mu nieźle, ale oparty został na mocno zgranym motywie, który nawet polscy czytelnicy, mający dostęp zaledwie do ułamka komiksów wydawanych na amerykańskim rynku (przynajmniej w rodzimym języku) w ostatnim tylko czasie mogli czytać kilka razy w różnorakim wykonaniu.

Cieszy mnie niezmiernie że Egmont wydał ten album w grubszym formacie, osobiście chciałbym żeby dotyczyło to większości wychodzących tytułów - taka lektura starcza na dłużej, pozwala lepiej określić czy będę chciał kontynuować czytanie serii, a także lepiej się prezentuje na półce niż cieńsze wydania zbiorcze. Co do samego komiksu to Dr Strange rysowany przez Chrisa Bachalo tylko zyskuje na atrakcyjności - bardzo lubię tego rysownika, bo pomimo że kreskę ma lekko cartoonową to świetnie radzi sobie też z mrocznymi kadrami. I taki też jest komiks - nie brakuje w nim humoru ale i mroku, także doktorek niemal od początku walczy o wysoką stawkę w bardzo nierównej walce. Komiks kupiłem w ciemno, w całości kierując się ilustracjami p.Bachalo, ale Jason Aaron też nie zawodzi i jego scenariusz sprawia że chcę wiedzieć co będzie dalej. To była bardzo przyjemna lektura i czekam na więcej. 4 i pół gwiazdki bo zawsze może być lepiej :)

Tyle oczekiwań a tu wydmuszka, Aaron jak zwykle słaby, bardziej dla dzieci. Wolverina też spierdzielił dokumentnie, więc sobię daruję.

Kupując komiks miałem dość spore oczekiwania. Niestety, zawiodłem się. Pomijając już samą kreskę, która nie każdemu musi przypaść do gustu, historia po prostu nie powala na kolana, co prawda znalazło się tu parę bardzo ciekawych koncepcji i innowacji, lecz to wciąż za mało by cieszyć się z komiksu oraz by po skończonej lekturze przyznać przed samym sobą, że było to warte wydanych pieniędzy.

Wydanie jest przecudne. Od strony edytorskiej mucha nie siada. Rysunki to taka kwestia, że to, co jednego zachwyca, drugiemu się nie podoba. Ilustracje trochę trącą kreskówką, mało szczegółów, ale kadry są nieźle skomponowane. Tekstu średnio na jeża, czyta się bardzo szybko. Fabuła, oględnie mówiąc, nie powaliła mnie. Poprawna i tyle. Trudno skreślić ten tytuł, ale nie ma kompletnie za co chwalić. Zapewne przeczytam kontynuację, ale to nie coś, na co się czeka. Gdyby Egmont nie wydał reszty serii, nawet pewnie bym nie zauważył. Trzeba lubić Marvela, by z wypiekami na twarzy czytać przygody Strange'a, a ja wolę DC, zatem nie jestem obiektywny. Aaron zdecydowanie lepszy był jako scenarzysta w Bękartach z południa. Strange to raczej komiks dla szesnastolatków.

Zaczęła się dość ciekawie, ale mniej więcej w połowie zacząłem czuć znużenie na tyle duże, że przeczytałem do końca raczej z ulgą niż poczuciem niedosytu.

Aaron dobrze zbudował postać doktora i powiedział o nim coś więcej, niż wiedzieliśmy dotąd. Przyjemna, lekka lektura.